Internet daje ogromne możliwości, które coraz mocniej wykorzystujemy w rozwoju swoich przedsiębiorstw. W tej rozmowie poruszam temat wyjątkowo intensywnie rozwijający się, który bez internetu nie mógłby powstać, a stanowi podstawę nowej formy współpracy. O plusach i minusach biznesu opartego o collaborative economy przepytują Łukasza Zgiep. Zapraszam do rozmowy.

Anita Kijanka: Powiedz, Łukasz, czym się zajmujesz na co dzień?

Łukasz Zgiep: Kończę właśnie doktorat z ekonomii na temat uwarunkowań rozwoju sektora gospodarki funkcjonującego według modelu ekonomii współpracy. Prowadzę także szkolenia, warsztaty i usługi doradcze z zakresu modeli biznesowych collaborative economy.

Skąd pomysł na taki tytuł rozprawy?

Nowymi technologiami interesuję się od dawna. Tak naprawdę to już od dziecka fascynowały mnie komputery, potem przyszedł czas na smartfony. Na początku były to nie tyle smartphony, co technologie informacyjne. Zawsze starałem się rozwijać w tym kierunku, bo to mnie bardzo interesowało. Co ciekawe, zauważyłem, że im większą zdobywałem wiedzę, tym większa stawała się moja pasja do nowych technologii.

Był również czas, kiedy bardzo fascynował mnie rozwój mediów społecznościowych. Cieszę się, że mogłem to obserwować na własne oczy. Dobrze wspominam lata 2009 – 2012, czyli czas rozwoju Grona, Naszej Klasy, a potem Facebooka. Dzięki tym portalom wykształciło się w Warszawie wiele ciekawych społeczności – powstały wtedy Czwartki Social Media. Pamiętam jak chodziłem tam regularnie z Dawidem Pachą, Michałem Sławińskim, Kamilem Dziadiewiczem i wieloma innymi osobami. Na początku były to bardzo małe spotkania – przychodziliśmy tam w kilka osób i siedzieliśmy przy piwie w pawilonach. Później rozrosły się do takiego stopnia, że obecnie odbywają się w Białymstoku, Katowicach, Krakowie, Szczecinie, Łodzi, Wrocławiu, Gdańsku, Rzeszowie, Lublinie, Olsztynie i chyba Poznaniu.

W międzyczasie zacząłem jeszcze doktorat z ekonomii. Na początku skupiałem się w nim na efektywności i na zwrotach z inwestycji w mediach społecznościowych. Jednak kiedy pojawiły się aplikacje typu Uber czy Airbnb, to zdecydowałem się na zmiany. Łącząc ekonomię i media społecznościowe płynnie przeszedłem w collaborative economy.

O nowej formie współpracy w internetowym świecie

Istnieją dwa pojęcia, które są często mylone: collaborative economy i sharing economy. Czy one się różnią według Ciebie?

Sharing economy jest pojęciem węższym niż collaborative economy, ale jednocześnie w 100% zawiera się w pojęciu collaborative economy. Sharing economy jest powszechnie rozumiane jako synonim collaborative economy, głównie dzięki licznym publikacjom w internecie oraz popularności “flagowych” serwisów, takich jak Airbnb, Uber i BlaBlaCar. Jednak, z teoretycznego i praktycznego punktu widzenia, są to pojęcia różne. Dobrym przykładem sharing economy jest blablacar oraz polski serwis jadezabiorę. Jadąc z punktu A do punktu B, użyczamy komuś swojego miejsca w samochodzie i przy okazji komuś pomagamy. Nie zarabiamy na tym, nie ma tutaj działalności zarobkowej. Dobrym przykładem collaborative economy może być na przykład Uber, albo Airbnb, gdzie mamy sytuację taką, że płacimy komuś za usługę. Oczywiście z wykorzystaniem platformy, wydaje mi się, że te platformy są najbardziej kluczowe. Niektórzy używają różnych pojęć. Na przestrzeni doktoratu musiałem się trochę z tym zmierzyć, to nie było łatwe. Peer to peer economy czy mesh economy, gig economy, sharing economy, collaborative economy – tych pojęć jest bardzo dużo. Może to powodować dysonans poznawczy, szczególnie, kiedy ktoś się tym nie zajmuje. Ludzie zastanawiają się skąd takie pojęcie i co ono znaczy.

Moim zdaniem, warto mówić o dużo szerszym zjawisku jakim jest collaborative economy, ponieważ dzięki współpracy jaką umożliwia technologia ludzie mogą nie tylko współdzielić, ale również współ: – tworzyć, – finansować, – projektować, – uczyć, – leczyć, – pracować, – pożyczać, – pomagać).

Jak sądzisz, dlaczego firmy bazujące na sharing/collaborative economy osiągają ogromny sukces?

Firmy te osiągają swój sukces dlatego, że ich działanie polega na zaspokajaniu pewnych potrzeb konsumentów konkretnymi usługami lub dobrami z zastosowaniem nowoczesnych technologii. Kluczowe są tu korzyści ekonomiczne oraz znaczące podniesienie efektywności niektórych procesów biznesowych.  

Dla przykładu, przeanalizujmy Ubera. Ludzie zawsze mieli potrzebę przemieszczania się – kiedyś jeździli konno, potem przesiedli się do samochodów i komunikacji miejskiej, teraz wykorzystują łatwą w obsłudze i nowoczesną aplikację na smartfony. Takie technologie stają się dostępne dla każdego oraz są coraz bardziej przystępne cenowo.

Z badania, które przeprowadziliśmy na potrzeby raportu Ekonomia współpracy w Polsce 2016 (www.ekonomiawspolpracy.pl) wynika, że korzyści ekonomiczne są na pierwszym miejscu w kategorii czynników zwiększających popyt.

W takim razie, czy gdyby nie Internet, to nie byłoby takich pojęć i takich firm?

Zdecydowanie tak. Wydaje mi się, że technologia i możliwość łączenia się ludźmi przez Internet w czasie rzeczywistym jest kluczem do sukcesu. Jest to podstawa do tego, żeby takie usługi mogły być świadczone.

Zadałam to pytanie, ponieważ kiedyś czytałam pewien raport, który dowodził, że wykorzystanie Internetu często psuje branżę. Czy zgadzasz się z tym?

Nie zgadzam się z tym, moim zdaniem Internet ułatwia i usprawnia działania oraz skutecznie eliminuje nieefektywności z branży.

Czytałem kiedyś badania naukowe ze Stanów Zjednoczonych z 1978 roku, które opisywały podobne zjawisko, dokładniej “collaborative consumption”. Collaborative consumption polega na tym, że ludzie w swoich lokalnych społecznościach współużytkują rzeczy. To oznacza, że już kiedyś podobne zjawisko było naukowo opisywane i badane, a Internet stał się katalizatorem jego zastosowania w technologii.

W takim razie, wracając do Ubera, kwestii takich jak protesty przeciwko niemu czy jego nielegalności w niektórych krajach. Mówisz, że to jest element collaborative economy i tego, że to jest usprawnianie pewnych procesów? Jak to wszystko ma się do naszego bezpieczeństwa w przypadku Ubera i z drugiej strony zwykłych taksówek?
W czym lepszy jest Uber od zwykłej taksówki?

Moje doświadczenia z przejazdów zwykłymi taksówkami nie są zbyt pozytywne. W Uberze czy innych tego typu usługach (np. iTaxi czy MyTaxi) możesz ocenić kierowcę. Jest to element przejazdu, który buduje lub niszczy zaufanie do kierowców i tym samym podnosi bezpieczeństwo przejazdów. Zwykłego taksówkarza niestety nie możemy tak łatwo ocenić. Zamawiamy taksówkę, pokonujemy daną trasę, taksówkarz ponarzeka, coś nam poopowiada, no i tyle – śmierdziało papierosami i cześć.

Jeżeli jadę Uberem, to w analogicznej sytuacji po zakończeniu kursu muszę ocenić przejazd (jest to obligatoryjne). Dzięki temu, poziom jakości usług jak i bezpieczeństwa wzrasta. Jeżeli ktoś jest niedoświadczony i źle wykonuje swoją usługę, to szybko jest weryfikowany przez społeczność, która korzysta z danej platformy.

I wcale nie jest tak, że wszyscy używają GPSów bo nie znają miasta. Chodzi o to, że jazda z GPSem jest bardziej efektywna. GPS wie, która ulica stoi w korku, a taksówkarz, nawet najlepszy, nie będzie miał w głowie tych wszystkich informacji.

Kiedyś czytałam badania, które dowodziły, że w ciągu jedenastu lat firmy, które działają w obszarze collaborative economy mają wzrosnąć dwudziestodwukrotnie lub dwudziestotrzykrotnie.

Tak, to estymacja PwC.

Jakie są korzyści dla osób korzystających z usług collaborative economy? Mówiłeś o oszczędnościach, możliwości weryfikacji dostawców czy w ogóle samej branży. Czy jest coś jeszcze?

Aby móc odpowiedzieć na to pytanie przebadaliśmy tysiąc czterysta sześć osób i, tak naprawdę, to wszystko zależy typu człowieka i jego motywacji. Niektórzy ludzie cenią stawiają na social experience – doceniają to, że z kimś jadą, że doświadczają, że poznają innych ludzi. Są też osoby, które dostrzegają w tym korzyści ekologiczne, uważają, że to efektywne wykorzystanie zasobów.

Wypisałam sobie obszary, w których działa collaborative economy. Są to np. transport, edukacja, finanse, rozrywka, nieruchomości oraz noclegi. W jakich obszarach może jeszcze rozwinąć się collaborative economy w przyszłości?

Zamieniłbym tutaj odrobinę kolejność i wymienił obszary według wartości i rozmiaru rynku. Także najpierw jest transport, finanse, nieruchomości i dopiero potem edukacja. Uważam, że efektywność każdej branży można poprawić dzięki wprowadzeniu do niej collaborative economy.

Polecam zapoznać się z HoneyComb 3.0 Jeremiaha Owyanga, którego poznałem osobiście w Paryżu i potem spotkałem jeszcze w San Francisco. On profesjonalnie do tego podszedł, ponieważ przeanalizował ponad dziewięć tysięcy firm, które mają takie modele biznesowe. Jeremiah stworzył na ich podstawie schemat o kształcie plastra miodu, gdzie pokazuje konkretne branże, a każda branża, z kolei, ma wewnątrz siebie różne modele biznesowe. Na przykład finanse podzielone są na: kryptowaluty (czyli bitcoiny), projekty crowdfundingowe (Kickstarter) oraz społecznościowe wymiany walut (Walutobox, Cinkciarz, czy polskie Kiva i Kokos).

O nowej formie współpracy w internetowym świecie

Co takiego fascynuje Cię i interesuje w collaborative economy, że zdecydowałeś się poświęcić temu pracę doktorską?

Fascynuje mnie to, że collaborative economy nie jest jeszcze do końca zbadane. To wszystko dzieje się i rozwija naszych oczach i, tak na dobrą sprawę, nie wiemy, w którym będzie się rozwijać. Jestem przekonany, że ludzie będą z tego korzystać, wszystko na to wskazuje.

Niedawno widziałem infografikę od EY, która pokazuje, że rozwój pracy będzie przebiegać w dwóch etapach. Pierwszy etap to “the gig economy” (znany nam jako collaborative economy) – czyli czas powstawania platform takich jak Uber, Airbnb czy Etsy. Natomiast drugim etapem jest “the machine economy”, czyli moment, w którym praca ludzi będzie wykonywana przez maszyny wspierane sztuczną inteligencją.

Jaki jest Twój ulubiony przykład collaborative economy, który, uważasz, jest takim benchmarkiem dla pozostałych?

Bardzo ciekawym przykładem jest Airbnb. Jednak wydaje mi się, że jeszcze lepszym jest Couchsurfing, który dodatkowo zbliża ludzi – bo nie tylko nocujesz u kogoś na kanapie, ale też możesz liczyć na to, że osoba u której się zatrzymałeś oprowadzi Cię po mieście. To bardzo unikalne doświadczenie, którego nie doświadcza normalnie turysta.

Podobnie jest z Blablacarem, bo nie tylko jedziesz z punktu A do punktu B, ale także poznajesz nowych ludzi, z którymi masz okazję porozmawiać. I nie ma to nic wspólnego ze zwykłym zamawianiem usług przez Internet. Wydaje mi się, że w przyszłości będzie się to bardzo rozwijać, ponieważ w zdigitalizowanym świecie, gdzie osobiste kontakty międzyludzkie zanikają, ludzie będą chcieli mieć kontakt z innymi. Te dwie platformy są zdecydowanie moimi faworytami, bo zwiększają wartość społeczną i kontakty z innymi ludźmi.

Która nie ma nawet jednego własnego auta.

Airbnb też nie ma żadnego własnego apartamentu. To tak jakby powiedzieć, że najszybciej rozwijający się bank nie ma żadnych pieniędzy.

W jakim kraju na świecie collaborative economy przyjęło się najlepiej?

Nie wiem, czy były jakieś badania na ten temat, ale wydaje mi się, że collaborative economy najlepiej przyjęło się w Stanach Zjednoczonych. Jest to bardzo innowacyjny rynek i tam w ogóle wszystkie nowe usługi są szybciej testowane i szybciej się przyjmują.

Jeśli chodzi o Europę, to ciekawym przykładem są Helsinki, gdzie same władze miasta silnie wspierają wszystkie usługi typu collaborative economy. W Polsce takie usługi również szybko się rozwijają. Jak wynika z naszych badań, 92% ludzi zna już collaborative economy, a ponad 42% korzystało już z takich usługi.

To dużo.

Tak, to jest bardzo dużo. Oczywiście nie pytaliśmy wprost czy używają collaborative economy, bo nie byłoby to obiektywne. Pojęcie “ekonomia współpracy” zna około 18% polskiego społeczeństwa – nie każdy musi je znać. Dlatego też pytaliśmy o konkretne usługi i marki.

Jeździsz na różne konferencje, spotkania i seminaria. Opowiadasz o Waszym raporcie i collaborative economy. Jak władze naszego kraju reagują na tego typu rozwiązania biznesowe? Chyba nasz kraj formalnie i prawnie jest przygotowany na obecność takich usług?

Wiele razy próbowałem skontaktować z administracją publiczną w tym temacie. Brałem też udział w konsultacjach Unii Europejskiej. Niestety podejście naszych władz do tego tematu nie jest tak pozytywne jak w innych krajach.

Na przykład, w Wielkiej Brytanii już w 2012 roku bardzo dynamicznie zaczęły rozwijać się pożyczki społecznościowe, czyli “peer to peer lending”. Tamtejsze władze postanowiły, że nie zabronią przecież ludziom pożyczać sobie nawzajem pieniędzy. Uchwalili więc bardzo dobrą ustawę, która reguluje rozwój pożyczek społecznościowych. Dzięki temu w cztery lata powstało tam dwadzieścia dużych serwisów. Dla porównania, w Stanach Zjednoczonych jest 8 takich serwisów, które świadczą peer to peer lending i przekraczają kapitalizację miliarda dolarów. Więc to też jest bardzo duży wolumen.

W Polsce mamy trzy serwisy, które działają, niestety trochę na pograniczu prawa. Wymieniane są tam dużo mniejsze kwoty – rzędu dwóch milionów złotych miesięcznie. Jest to zaledwie promil tego, co obserwuje się w Wielkiej Brytanii.

Uważam, że w administracji publicznej powinny być osoby, które śledzą trendy i nowe technologie, osoby, które zastanawiają się, jak wspomóc rozwój collaborative economy w przyszłości. Wydaje mi się, że to jest ogromna szansa dla Polski i naszej gospodarki, bo Polacy szybko przyswajają takie nowości. Dlatego bardzo potrzebne jest nam wsparcie Państwa  – w myśl zasady po pierwsze nie szkodzić, po drugie wspierać.

No to ostatnie pytanie. Jeśli chcemy poczytać więcej o collaborative economy, to co warto czytać?

Warto śledzić mojego bloga. Polecam też poczytać bloga Jeremiah Owyang z San Francisco – on zajmuje się tym zjawiskiem znacznie dłużej niż ja. Prowadzi swojego bloga, współpracuje z korporacjami, publikuje raporty. Bardzo ciekawe są również raporty wydawane przez firmy konsultingowe, typu EY, PwC, Deloitte.  

W Polsce, póki co, pojawiło się tylko jedno opracowanie na temat sharing economy – wypuszczone przez PwC na początku tego roku. Warto również zapoznać się z naszym raportem, który przygotowaliśmy we współpracy z Deloitte. Raport jest taką biblią collaborative economy w Polsce. Zachęcam do  i gorąco polecam: www.ekonomiawspolpracy.pl.

Newsletter

Otrzymuj unikatowe treści i case study, w jaki sposób komunikować nowe technologie.

Dziękuję, że dołączyłaś/eś do mojej listy mailingowej