Medycyna i technologie dynamicznie się rozwijają, tak samo jak nasz cykl. Tym razem w HealthTech of the Week chcemy oddać głos nie tylko medtechom, ale i liderom kształtującym przyszłość medycyny. Zarówno w Polsce, jak i na świecie. W tym tygodniu naszym gościem jest Agnieszka Nowak-Musiej – lekarka internistka i diabetolożka, od lat zaangażowana w temat jakości systemu ochrony zdrowia. W rozmowie poruszyliśmy kwestie cyfryzacji służby zdrowia, pozycji pacjentów i kierunków, w jakich może podążać system w nadchodzących latach.

 

Cyfryzacja ochrony zdrowia to temat, który pojawia się coraz częściej, także na konferencjach, w raportach oraz w rozmowach strategicznych. Często brzmi jednak bardziej jak górnolotna idea niż faktyczna rzeczywistość. Z Pani perspektywy, co dziś najbardziej „boli” ten sektor?

Zdecydowanie brak integracji danych. Wyobraź sobie pacjenta, który ma kilku specjalistów, dla przykładu kardiologa, diabetologa, lekarza rodzinnego. Każdy z nich ma wycinek informacji, często tylko z jednej placówki. W efekcie decyzje terapeutyczne zapadają bez pełnego obrazu. To jak leczenie w ciemno. Mamy dane, ale one żyją w silosach zamiast współpracować. Niestety, systemy informatyczne rywalizują lub po prostu się ignorują.

 

Czyli nie chodzi o brak danych tylko o to, że nie umiemy ich mądrze wykorzystywać?

Dokładnie. Często powtarzam, że mamy wiele informacji. Nie są one może najlepszej jakości, ale można na nich pracować. Jednakże z tych danych nie umiemy korzystać. Danych medycznych jest mnóstwo, ale są rozproszone, a czasem wręcz bezużyteczne przez brak szerszego kontekstu. Lekarz nie ma narzędzi, które umożliwiają mu szybki wgląd w kompleksową historię pacjenta. Powoduje to ryzyko podejmowania nieprawidłowych decyzji terapeutycznych. 

Mówimy o systemach, ale przecież w tym wszystkim najważniejszy jest człowiek. Czy pacjent ma w ogóle kontrolę nad tym, co się dzieje z jego danymi?

Z formalnego punktu widzenia, tak. Ale w praktyce? Rzadko który pacjent wie, gdzie trafiają jego dane, jak długo są przechowywane, kto ma do nich dostęp. Systemy są hermetyczne i nieprzejrzyste. Z jednej strony mówimy o RODO i bezpieczeństwie, a z drugiej pacjent nie ma realnego wpływu na to, jak jego dane wspierają proces leczenia. A przecież powinien być ich właścicielem, nie tylko biernym źródłem.

 

Jak Pani ocenia bezpieczeństwo danych w placówkach medycznych?

To nadal bardzo trudny temat. Nie tak dawno w Polsce miała miejsce sytuacja, kiedy to cyberprzestępcy przełamali zabezpieczenia systemów informatycznych firmy, szyfrując dane i żądając okupu w wysokości kilkuset tysięcy dolarów, a był to tylko wierzchołkiem góry lodowej. Dane zdrowotne są dziś jednym z najbardziej pożądanych zasobów i uważam, że są warte więcej niż tylko pieniądze. Tymczasem systemy ochrony zdrowia często są niedoinwestowane w kontekście cyberbezpieczeństwa. Zdarza się, że dane są przechowywane lokalnie na starych serwerach, bez odpowiednich zabezpieczeń. To jak trzymanie sejfu w kartonowym pudełku.

 

Mocne porównanie. Ale rozumiem, że nie chodzi o straszenie, tylko o urealnienie tematu?

Dokładnie. Chcę podkreślić, że technologia to nie tylko aplikacje dla pacjenta. To przede wszystkim fundament systemu: back-end, integracje, zabezpieczenia, odpowiedzialność. Inwestowanie w cyfryzację to nie jest fanaberia dla startupów tylko konieczność, aby system działał lepiej, szybciej i bezpieczniej.

 

A skoro mówimy o startupach, co ich dziś najbardziej blokuje w wejściu do sektora medtech?

Regulacje i dostęp do rynku. Żeby wejść na rynek z produktem medycznym, musisz przejść przez gąszcz certyfikacji. CE, MDR, FDA, to kosztuje czas, pieniądze i nerwy. Szczególnie trudno mają rozwiązania hybrydowe łączące software i hardware. Dla małego zespołu to często bariera nie do przeskoczenia bez wsparcia partnerów strategicznych. Musimy też pamiętać, że narzędzia są po to, aby doskonalić procesy w ochronie zdrowia. Dobrą innowacja są takie rozwiązania, które game changerem w sposobie podejścia do opieki i w pracy, wykonywanej przez personel medyczny oraz zdecydowanie poprawiają efekty leczenia. 

I tu pojawia się pytanie: jaki pomysł ma dzisiaj realną szansę na sukces?

Dla mnie kluczowe jest tworzenie narzędzi, które realnie wspierają lekarzy w procesie podejmowania decyzji. Przykład? System, który automatycznie agreguje i porządkuje dane medyczne pacjenta z różnych źródeł tworząc kompletny i dynamiczny obraz zdrowia. Narzędzie powinno być bezpieczne, rzetelne i dobrze dostosowane do potrzeb odbiorcy.

 

Prywatnie interesuje się Pani też nowoczesną diabetologią. Czy możemy dowiedzieć się czegoś więcej?

Zafascynowały mnie systemy zamkniętej pętli. Połączenie pompy insulinowej i ciągłego monitorowania glikemii, poprzez algorytm, który analizuje dane i sam podejmuje decyzje o dawkowaniu insuliny. To jest realne wsparcie dla pacjenta. System umożliwia skrócenie czasu, który pacjent poświęca w ciągu dnia na zarządzanie swoją chorobą oraz poprawia jej wyrównanie. Ale trzeba też podkreślić, że nawet najlepszy system nie zastąpi świadomości. Należy zawsze pamiętać, że jest to wciąż choroba przewlekła, wymagająca codziennego zaangażowania.

 

Jakie jest Pani zdanie o popularnych trendach zdrowotnych jak książka “Glukozowa Rewolucja”?

To ciekawy fenomen. Z jednej strony cieszę się, że ludzie chcą wiedzieć więcej o swoim zdrowiu. Z drugiej, wiedza powinna być pozyskiwana ze sprawdzonych źródeł, a wspomniana publikacja niestety zawiera wiele informacji niezgodnych z wiedzą medyczną. Nierzadko popularne książki czy influencerzy upraszczają złożone procesy fizjologiczne. Świetnie, jeśli informacje przekazywane w ciekawej formie powodują zachęcenie do zmiany stylu życia, ale zagrożeniem jest, jeśli skutkiem są działania szkodzące zdrowiu. Takim przykładem jest zachęcanie przez Dodę do odstawiania leków w chorobie Hashimoto, a zastępowania ich suplementami diety. Krytyczne myślenie powinno nam towarzyszyć za każdym razem, gdy czytamy treści publikowane poza portalami medycznymi.

 

I na koniec, jak postrzega Pani różne pokolenia w kontekście innowacji w medycynie?

To fascynujący temat. Pokolenie silver może mieć barierę cyfrową – wiele osób (choć nie wolno nam generalizować) nie korzysta ze smartfonów, nie ufa aplikacjom. Dla nich prostota i bezpośredni kontakt są kluczowe. Młodsze pokolenia – jak Gen Z – mają zupełnie inne oczekiwania. Dla nich to oczywiste, że wszystko działa online, intuicyjnie, natychmiast. I mają rację – bo jeśli zdrowie ma być na wyciągnięcie ręki, technologia musi być niewidzialna, ale skuteczna. W ostatnich dniach byłam mentorką dla grup studentów w ramach projektu Hack na Zdrowie. Młodzież zaprojektowała rozwiązania, wspierające profilaktykę otyłości u dzieci. Jestem pod ogromnym wrażeniem nie tylko ich pomysłowości, ale też wysokiej innowacyjności, a równocześnie ich pomysły były bardzo realne do wdrożenia i mogą w przyszłości przynieść duże korzyści zdrowotne.

 

Bardzo dziękuję za tę rozmowę. Za konkrety, ale też za serce, które widać w Pani podejściu.

Dziękuję! Mam nadzieję, że ta rozmowa trafi do ludzi, którzy mają wpływ na system i pokaże, że innowacja to nie tylko wielkie słowa, ale przede wszystkim realna potrzeba ludzi.

Zapraszam do dalszego śledzenia serii „Health Tech of the Week”, gdzie będziemy odkrywać więcej fascynujących historii z kręgu technologii medycznych, które zmieniają oblicze opieki zdrowotnej. Jeśli prowadzisz innowacyjny projekt z zakresu nowych technologii i medycyny lub chcesz polecić ciekawe rozwiązanie, zgłoś się do nas pod adresem: [email protected].