Długo zbierałam się do napisania tego wpisu. Prawda jest taka, że sama do końca nie wiem, czy powinnam to tym pisać, czy to jest „polityczne”, ale skoro to „moja przestrzeń”, mój blog, więc zdecydowałam, że co tam.
Od dłuższego czasu jestem zalewana zaproszeniami na tak zwane wykłady motywacyjne. Piszą do nas w wiadomościach prywatnych i na wenusjankowe maile, kobiety i mężczyźni z prośbą o umieszczenie informacji o ich inspirującym wykładzie. A ja od początku mam ochotę skomentować: „nie mów mi o motywacji!”
Uderza mnie to z jaką pewnością ktoś pisze, że mnie zainspiruje, że mnie zmotywuje. Skąd ktoś znajduje w sobie takie przekonanie, że akurat jego słowa do mnie trafią? Czy trafią do innych osób?
Moje doświadczenie pokazuje, że nie motywują mnie „wielkie historie” a proste życie. Takie często nadmuchane obietnice tylko zawodzą i sprawiają, że nawet czas spędzony na youtubie, który z ciekawości postanowiłam poświęcić na zobaczenie takiej osoby w akcji, uważam za stracony.
W sieci można znaleźć mnóstwo przykładów typu: „7 motywacji każdego człowieka”, „9 rzeczy których nie robić jeśli chcesz aby Ci się chciało”. Traktujemy siebie jak króliczka z reklamy Duracell. To, że wezmę udział w Twoim wykładzie, nie znaczy, że będę działała do ośmiu razy dłużej…
W moim odczuciu możemy kogoś nazwać, że mnie zmotywował, zainspirował… ale nazywanie siebie samym byciem motywującym jest sporym nadużyciem.
Nie jestem robotem. Jeżeli mi się nie chce, to sztuczne motywowanie mnie nie pomoże, bo na koniec tego wszystkiego okaże się, że pędzę, ale z pustymi taczkami. Bo tak mi wszyscy każą działać, że nawet się nie zorientuję czy ja tego na pewno chcę, czy to jest to o czym marzę czy w którym kierunku chce iść.
Zaskakuje mnie w jak dużym stopniu nasz świat nie pozwala nam czuć się zmęczonym. Stale słyszymy w reklamach, że brak ci energii, weź te tabletki, albo te ciasteczka, które stopniowo ją uwalniają w ciągu dnia – one dodadzą ci wigoru.
A może jesień to czas kiedy właśnie dobrze jest się zatrzymać, zastanowić czy to co robię jest tym co chcę robić? I może to, że ktoś obiecuje, że mnie zmotywuje, tak naprawdę sam ma problem z tym co robi i potrzebuje potwierdzenia w naszych oczach, że robi coś fajnego?
Konkurencja „łapie się za głowę”, czyli o tym, co wyróżnia polskie MedTechy
Zapraszam do zapoznania się z drugą częścią rozmowy z Aleksandrem Kłóskiem z funduszu Venture Capital YouNick Mint. Tym razem ekspert podzielił się...
Health Tech of the Week: Kiedy kompetencje zespołu są ważniejsze od pomysłu, czyli jakie MedTechy wybierają inwestorzy?
Do tej pory w naszym cyklu Health Tech of the Week skoncentrowałam się na przedstawianiu innowacyjnych polskich startupów działających w branży...
Health Tech of the Week: Biomedical Lab s.r.l. – Jak wspierać system opieki nad chorymi z Parkinsonem?
W drugiej edycji cyklu Health Tech of the Week skupiam się nie tylko na pokazaniu polskich startupów, ale także inspirujących międzynarodowych...
Jest wiele osob bez motywacji i to chyba dla nich te spotkania… Motywacja poprzez – wydales to zmotywuj sie aby chociaz wykladu o motywacji posluchac… No trudno. Ja mam cele i realnie zbudowany plan na ich realizacje. Motywacja to moja wewnetrzna sila a nie czyjs wplyw, jest wiele ciekawych osob ktore mnie inspiruja ale to juz zupelnie inna sprawa.
I to jest piękne! 🙂 Myślę, że właśnie tego wielu osób, które biorą udział w tego rodzaju wydarzeniach brakuje.
zmotywować się można jedynie samemu, poprzez zdarzenie, sytuację, cel, pragnienie, zobowiązanie, obowiązek… mnie czasem inni motywują, ale ta motywacja jest w chwili słuchania, potem znika
Niestety tak to jest. Dlatego z czasem coraz częściej osoby biorą udział w tego typu wydarzeniach ponieważ stają się one dla nich niezbędne do dalszego funkcjonowania… uzależniają się.