Jest kilka kobiet, których karierę zawodową obserwuję i podziwiam. Wśród nich jest dr Irena Eris – wytrwały przedsiębiorca, pełna zaangażowanie w to czym na co dzień zajmuje się jej firma. W naszej rozmowie pokazuje w jaki sposób pasja i wytrwałość pozwoliły jej na osiągnięcie wyjątkowego sukcesu.

A: Pani Ireno, jeśli ktoś prosi Panią o przedstawienie się, ponieważ nie miał okazji Pani poznać wcześniej, to co Pani mówi?

Irena Eris: Irena Eris.

Proszę powiedzieć ile godzin dziennie Pani pracuje?

Mam nienormowaną pracę, którą trudno przeliczyć na godziny. Są dni, kiedy pracuję od rana do późnego wieczora. Są też takie, kiedy mogę skończyć wcześniej. Lubię pracę i nie mogłabym bez niej funkcjonować, ale również, świat poza życiem zawodowym jest dla mnie bardzo ważny. Nie stawiam wyłącznie na jeden obszar, lecz poszukuję również innych, właściwych dla moich pasji i zainteresowań. Tak, bym miała swój azyl. Wyznaję zasadę, że nie wolno zapominać o równowadze, którą mnie osobiście zapewnia rodzina, grono znajomych czy odpoczynek.

Jak się Pani relaksuje? W jaki sposób wygląda Pani czas po pracy, w momencie kiedy Pani nie pracuje, co robi Pani, żeby się odprężyć?

Mamy z mężem dużo obowiązków. Często podróżujemy służbowo, jesteśmy aktywni poza firmą. W mojej pracy nie ma sztampy, wciąż coś się dzieje, podejmowane są jakieś nowe wyzwania. Nie ma nudy. Jednak w ciągu tygodnia trudno znaleźć wolną chwilę na relaks. Kiedy taka się znajdzie, zawsze pod ręką jest dobra książka, czy ciekawy dokument. Staramy się także w weekendy wyjeżdżać za miasto. Nie można wypocząć, kiedy pozostaje się w wolne dni w domu. Potrzebne jest oderwanie się o codzienności, nowe otoczenie.

Co lubi Pani najbardziej w byciu liderem, co sprawia Pani największą satysfakcję ?

Największa satysfakcja… To efekty mojego zaangażowania. Nie wyobrażam sobie, abym mogła być szczęśliwa, jeśli nie lubiłabym tego, co robię i nie byłabym przy tym konsekwentna i uparta. Liczy się determinacja, pasja i chęć realizowania własnych marzeń.

Pasja i wytrwałość

                    fot. Jacek Kucharczyk

 Co jest najtrudniejsze w takim byciu przywódcą, właścicielem firmy, liderem?

Moim zdaniem odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Kiedy jesteśmy dużym i cenionym pracodawcą, proces decyzyjny jest niezwykle skomplikowany. Lider ponosi odpowiedzialność za ewentualne fiasko, ale też świętuje sukces z całym zespołem. Małą firmą zarządzać jest łatwiej. W dużej, odpowiadamy za decyzje biznesowe – dotyczące bezpośrednio już nie tylko nas, ale przede wszystkim ludzi, którzy z nami pracują. Menadżer musi mieć wizję; wiedzieć, dokąd chce iść; mieć pasję i zarazić nią pracowników. Powinien być autentycznie zaangażowany i mieć czas dla tych, którzy potrzebują dodatkowego wyjaśnienia, czy też informacji zwrotnych. Wszystko ma służyć jak najlepszemu osiąganiu wspólnych celów i rozwoju firmy – bez niego następuje regres. Ważne zatem jest ustalenie jednego kierunku działań i przekazanie tych informacji kaskadowo w dół, tak by pracownicy znali priorytety i wiedzieli dokąd zmierzamy. To jest niezwykle trudne, ale niezbędne do płynnego rozwoju przedsiębiorstwa.

Chciałam też podpytać o ten moment przejścia z takiej małej firmy, kiedy nagle okazało się, że firma się coraz bardziej rozwija, a Pani musi przewodzić tej firmie. Musi podejmować trudne decyzje. Czy pamięta Pani może takie 3-4 momenty kiedy poczuła, że to jest bardzo ważny moment przełomowy, gdzie jest wóz albo przewóz.

Takich momentów było kilka. Nie traktowałabym ich w charakterze „wóz albo przewóz”. To bardziej „szczęśliwy traf”. Takim szczęśliwym zdarzeniem była zmiana ustrojowa  z 1989 roku. Nowa sytuacja gospodarcza, pozwoliła na szybki i swobodny rozwój firmy. Zmiana ta nastąpiła w momencie, w którym osiągnęłam już pułap możliwości rozwoju dopuszczalny dla prywatnego biznesu w ustroju komunistycznym i dalszy rozwój firmy niewątpliwie byłby niemożliwy.

Po 89 roku, pojawiły się w naszym kraju zagraniczne koncerny. To był najważniejszy sprawdzian dla rodzimy producentów. Upadło wówczas wiele przedsiębiorstw, które święciły triumfy w warunkach gospodarki socjalistycznej. Giganty kosmetyczne prowadziły bardzo dynamiczne kampanie reklamowe, wypierając z półek krajowe kosmetyki. Nikt z naszej branży nie miał doświadczeń w takiej walce, gdyż przed 1990 rokiem popyt przewyższał podaż, a konkurencji praktycznie nie było. Jeśli mieliśmy wtedy problemy, to raczej z zakupem komponentów do naszych produktów, ale nigdy, poza początkowym okresem, nie mieliśmy kłopotów ze sprzedażą. Toteż kiedy zachodnie firmy zarzuciły rynek swoimi wyrobami, wydawało się, że nie mamy szans na przetrwanie: nie mieliśmy środków na intensywną reklamę ani doświadczeń w tej materii.

Mieliśmy tylko zaufanie kobiet i dzięki niemu przetrwaliśmy. Polki nie chciały zamienić sprawdzonych kremów Dr Irena Eris na zagraniczne marki, więc firma – nieblokowana już przez pseudosocjalistyczne zakazy – mogła rozwinąć skrzydła. Wygraliśmy zaufaniem do marki, lojalnością klientów, produktem bezpiecznym i innowacyjnym.

Zastanawia mnie jak się pani uczyła zarządzania, kiedy firma tak zaczęła szybko rosnąć?

Nikt mnie tego nie uczył.  Skończyłam farmację. Na początku, wydawało mi się, że jeśli stworzę dobry produkt, to będzie on pożądany przez klientów. Nie zdawałam sobie wówczas sprawy z tego, co to jest zarządzanie, dystrybucja, jakie problemy mogą wystąpić. Zaczynałam od zera, zatrudniałam tylko jedną osobę do pomocy. Później do mojej działalności włączył się mój mąż. I w naturalny sposób to on przejął funkcję zarządczą, a ja dalej pracowałam w laboratorium i tworzyłam nowe receptury.

Dzięki trudnym początkom dużo nauczyliśmy się na własnych błędach. Zarządzaliśmy na zasadzie logicznego myślenia, rozwiązywania podstawowych problemów, czasami metodami niestandardowymi. Patrząc przez pryzmat tych wszystkich lat, myślę, że jeśli ktoś chce naprawdę coś w życiu zrobić, ma jakiś cel, a nie do końca zdaje sobie sprawę, jak wyboista czeka go droga, to chyba właśnie ten brak świadomości umożliwia mu czasem postawienie tego pierwszego kroku.

A teraz uczy się Pani jeszcze, gdzieś rozwija umiejętności biznesowe, czy to raczej już tak płynnie, reaguje Pani na to co się dzieje w otoczeniu?

Wciąż odpowiadam za proces tworzenia produktu. Uczestniczę w nim na każdym etapie jego powstawania. Począwszy od tworzenia idei, poprzez prace laboratoryjne, aż po efekt końcowy, który trafia na półkę. Kreacja, praca twórcza, poczucie tworzenia innowacyjnych rozwiązań, sprawia, że pomiędzy pracą a pasją mogę śmiało postawić znak równości. Nie chciałabym przysiąść na laurach i zacząć „odcinać kupony”. Czuję, że moja firma ma duży potencjał i chcę brać czynny udział  w jej rozwoju. Twórcza praca daje mi mnóstwo satysfakcji. Lubię patrzeć na świat oczami klientów, wyczuwać ich potrzeby, spełniać oczekiwania.

Pasja i wytrwałość

Skoro mówi Pani, że trzeba patrzeć oczami klientów, to co to znaczy? To znaczy jakie on ma potrzeby, co jest dla tego klienta ważne?

Klient oczekuje od nas przede wszystkim: dobrego produktu. Innowacyjnego, który wnosi coś nowego na rynek. I po drugie: jest wysokiej jakości i  – bezwzględnie oczywiście – bezpieczny. Dzisiejsze kosmetyki powstają w oparciu o wysoce zaawansowane badania. To już nie są proste kremy, które znamy z przeszłości. Obecnie wykorzystujemy nowe technologie ułatwiające przejście substancji aktywnych przez barierę ochronną skóry i umożliwiające im dotarcie do, określonych z góry, elementów wewnątrz komórek skóry.  Takich właśnie innowacji i prekursorskich rozwiązań oczekują od nas klienci, a my wychodzimy im naprzeciw. Jako jedna z niewielu firm kosmetycznych w Polsce i na świecie, prowadzimy własne, zaawansowane badania w naszym, unikatowym w branży kosmetycznej,  Centrum Naukowo-Badawczym.

Efekty tych badań sprawiają, że możemy proponować nie tylko nowe technologie, ale również substancje aktywne. Mamy własne patenty i wiele zgłoszeń patentowych, czekających na rejestrację. Nasi naukowcy publikują swoje odkrycia w światowej prasie branżowej, biorą udział w zagranicznych kongresach, dokładając tym samym cegiełkę do rozwoju światowej kosmetologii. Dzięki temu, że stawiamy na innowacje – tworzymy coś nowego, wyznaczamy trendy. Co jest źródłem ogromnej satysfakcji i zachętą do podejmowania dalszych wyzwań.

Czego by Pani życzyła tej młodej Irenie, która na początku rozkręcała firmę.

Bądź sobą. Nie zmieniaj się i podążaj za swoimi marzeniami.

 Co Panią inspiruje, skąd Pani ma pomysły na kolejne produkty, kolejne rozwiązania?

Zewsząd czerpię inspirację. Przede wszystkim inspiruje mnie postęp nauki i nowe osiągnięcia – kosmetologia jest dziś bardzo dynamiczną nauką, ściśle związaną z medycyną. Obserwuję otaczający świat, słucham ludzi: czego potrzebują, czego od nas oczekują. Również samo życie często podsuwa nam wiele wskazówek. Staram się być kreatywną i nie podchodzić rutynowo do swoich obowiązków. Rutyna zabija przecież wyobraźnię. Zawsze pasjonowały mnie poszukiwania czegoś nowego, lepszego. Ta odkrywcza natura wpisuje się już w dzisiejsze DNA całej firmy. Wszyscy koncentrujemy się na odkrywaniu tego, czego jeszcze nie było i to daje nam satysfakcję z pracy. Dzięki temu od lat jesteśmy jedyną firmą kosmetyczną uwzględnianą w corocznych rankingach innowacyjnych przedsiębiorstw w Polsce. Dzięki jakości produktów i naszej filozofii zaproszeni zostaliśmy do elitarnego stowarzyszenia marek luksusowych – Comité Colbert.

Comité Colbert to ekskluzywny klub założony w 1954 roku przez Jeana-Jacquesa Guerlaina – twórcę słynnej firmy kosmetycznej. Do niedawna komitet zrzeszał wyłącznie ekskluzywne francuskie marki – takie jak m.in. Boucheron, Cartier, Chanel, Dior, Hermès, Hotel Ritz, Louis Vuitton, szampan Veuve Clicquot – oraz prestiżowe instytucje kultury – m.in. Luwr, Operę Paryską czy Comédie-Française – francuski teatr narodowy. Dopiero w 2011 roku do tego grona dołączyły cztery marki europejskie – m.in. niemieckie Leica i MontBlanc. W 2012 roku, również Dr Irena Eris została przyjęta w poczet światowych marek, które działają, aby poszerzać i promować idee związane z luksusem, pięknem i ekskluzywnością. Nasza marka jest jedyną polską marką przyjętą do Comité Colbert.

A najbardziej jest Pani dumna z… ?

Nie mam powodu, by czegoś się wstydzić, czy żałować. W historii firmy kilka razy wyprzedzaliśmy światowe  trendy. Jest to świadectwem najwyższego kunsztu i zaawansowania prac badawczych w naszym Centrum Naukowo – Badawczym. Ostatnim hitem są, bardzo doceniane przez kobiety, kapsułki Neuro Filler. Pierwszy raz wprowadziliśmy je 20 lat temu, jednak okazało się, że byliśmy zbyt innowacyjni jak na owe czasy. Po 20 latach wzbogacone o najnowocześniejsze składniki, wprowadziliśmy je ponownie na rynek – i tym razem koncept został wspaniale przyjęty przez konsumentki.

Podobnie wyglądała sytuacja z peelingiem, miał fantastyczną recepturę, ale nie mogłam go wprowadzić, dlatego, że ta forma pielęgnacji nie była jeszcze znana na naszym rynku. Kobiety nie wiedziałyby, co to za produkt. Musiałam poczekać, aż zaczęło się mówić o potrzebach używania peelingu.

Pasja i wytrwałość

 fot. Jacek Kucharczyk

A jak obserwuje Pani kobiety, które teraz zakładają firmę to co by Pani im poradziła? Jakie błędy popełniają te młode kobiety, które zaczynają wchodzić w świat biznesu, które Pani jako już osoba doświadczona, z boku obserwuje i myśli, też tak robiłam i zobaczysz, musisz się nauczyć na swoich błędach.

Polki są niezwykle przedsiębiorcze. Potrafią spełniać swoje marzenia i mają doskonałe pomysły na własne biznesy. Jestem jurorem wielu konkursów biznesowych, w tym przewodniczącą jury konkursu skierowanego do kobiet – Sukces Pisany Szminką – i widzę, jak kreatywne są kobiety. Popieram takie działania, bo nie liczy się wielkość prowadzonego biznesu, ale to, czy daje on satysfakcję, jest realizacją celów i marzeń. Biznes to przecież trudna sztuka. Dlatego, kiedy decydujemy się na ten krok, musimy pamiętać o wielu rzeczach. Po pierwsze, „szybko” nie zawsze oznacza „z sukcesem”. Najważniejsze jest to, by wiedzieć, co się chce robić, w którym iść kierunku, sprecyzować cele – te bliższe i dalekie. Liczy się determinacja, pasja i chęć realizowania własnych marzeń. Jeśli ma się świadomość, co się chce robić, jest się osobą silną i wytrwałą, a jednocześnie szanującą otoczenie i drugiego człowieka,  sukces okazuje się być na wyciągnięcie ręki.

 A czego Pani życzyć?

Nie mam jakiś życzeń specjalnych, poza bardzo prozaicznymi – zdrowia, po prostu zdrowia.

 

Newsletter

Otrzymuj unikatowe treści i case study, w jaki sposób komunikować nowe technologie.

Dziękuję, że dołączyłaś/eś do mojej listy mailingowej