Kiedyś nie mogłabym napisać tego co za chwilę przeczytacie. Myślę, że wszystko zmienia się z wiekiem. Dorastamy, nabieramy dystansu do tego co wydarza się w nim. Ja nauczyłam się przyjmować to, co mi się wydarza. A przede wszystkim cieszyć się tym. To chyba ta słynna otwartość. 

Na początku grudnia, dołączyłam do weekendowego wyjazdu bardzo sympatycznej grupy przyjaciół z Wrocławia. To budujące obserwować tak zgranych ludzi, których łączy pasja do aktywnego stylu życia i chęć wspólnego spędzania czasu. W liczbie 55 osób pojechaliśmy do Zieleńca by uczyć się lub jeździć na snowboardzie.

Kilka słów o otwartości na świat

Ja byłam w tej pierwszej, uczącej się grupie. Miałam szansę spróbować swoich sił na jednej desce i w sumie nie wiedziałam czy mi się spodoba czy nie. Na szczęście wróciłam zachwycona! Wielkie gratulacja dla Kamila Paśko, za to jak prowadzi takie wyjazdy i uczy nas jazdy na stoku!

Wyjazd rozpoczął się w piątek wieczorem i potrwał do niedzieli. Aktywny weekend, w trakcie którego mieliśmy już umieć zjeżdżać, skręcać i ogólnie nieźle sobie radzić. Piątek i sobota minęły bardzo szybko. W niedzielę między 10:00 a 12:00 mieliśmy czas na to, aby potrenować wszystko, czego dowiedzieliśmy się we wcześniejsze dni. Po 13:00 Kamil miał sprawdzić jak nam idzie i korygować ewentualne błędy.

I tutaj dla mnie zaczęły się schody, bo okazało się, że skręcanie z backside’u na frontside nie wychodzi mi najlepiej. Co chwilę upadałam i mimo, że bardzo starałam się wykonywać wszystko zgodnie z zaleceniami Kamila – nie szło mi i lądowałam na ziemi.

Kilka słów o otwartości na świat

I wtedy, kiedy tak siedziałam na śniegu zła na siebie i to, że mi nie wychodzi podjechał do mnie kolorowo ubrany mężczyzna. Zielono-niebieski strój, zielono-niebieski kask z rogami sprawiły, że nie sposób się nie uśmiechnąć. Powiedział, że jest tutaj sam i chętnie mi pomoże w nauce jazdy.

Początkowo nie wiedziałam czy się zgodzić, ale stwierdziłam – co tam! Spróbuje!

Zaczął mi od nowa wszystko tłumaczyć, ale kiedy powiedziałam, że ja chce skręcać i na tym mi najbardziej zależy powiedział, nie ma problemu. I tak, zjechaliśmy ze 2 razy wspólnie ze stoku. Wjeżdżałam w jego ślady, słuchałam wszystkich uwag, korygowałam na bieżąco techniczne błędy. Efekt? W końcu umiem! Co prawda jeszcze pewnie nie raz upadnę i sporo godzin na stoku przede mną.

To co dla mnie najważniejsze jest w tym momencie to Damian, albo Dariusz (niestety nie pamiętam teraz imienia) uświadomił mi, że warto przyjąć co wydarza się w naszym życiu. Kiedyś pewnie bym powiedziała: “Spadaj, sama sobie poradzę!” I bym się męczyła, frustrowała, z niewiadomo jakim skutkiem.

Mój nauczyciel ze stoku pokazał mi, że wokoło jest mnóstwo ludzi, którzy chętnie nam pomogą. Wystarczy się na to otworzyć i cieszyć tym. Bo zjeżdżając z nim mieliśmy mnóstwo śmiechu, a na koniec satysfakcję, że nauka dała efekty. Często pewnie nie zauważamy tych pomocnych dłoni, dobrych rad, które mogłyby ułatwić nam życie. Tak bardzo pędzimy zajęci realizacją celów, postanowień noworocznych, że dopiero po jakimś czasie (jeżeli wogóle) zauważamy ile mieliśmy okazji, dobrych duszków, wspaniałych nauczycieli na swojej drodze.

Szczególnie jeżeli prowadzisz firmę możesz mieć wrażenie, że jesteś w tym wszystkim sam/sama. Ja już nie raz doświadczyłam takich sytuacji kiedy otrzymałam pomocną dłoń od innych. Nie zawsze umiałam je przyjąć. Teraz cieszę się na każdą i sama staram się taką osobą być.

A z Kamilem i jego grupą mam nadzieję, że jeszcze nie raz gdzie pojadę 🙂

Newsletter

Otrzymuj unikatowe treści i case study, w jaki sposób komunikować nowe technologie.

Dziękuję, że dołączyłaś/eś do mojej listy mailingowej