Ambitnie i do przodu – rozmowa z Katarzyną Głąb

Ambitnie i do przodu – rozmowa z Katarzyną Głąb

Dziś przedstawiam Wam ambitną kobietę – Katarzynę Głąb, autorkę bloga „Po Sukces Na Szpilkach„. Kobietę, która z sukcesem rozwija swój biznes i nie boi się nowych wyzwań. Zapraszam do rozmowy.

AK: Przed założeniem własnego biznesu podejmowałaś się wielu prac etatowych i dorywczych, a nawet pracy za darmo, powiedz mi, jak to na Ciebie wpłynęło?

Katarzyna Głąb: Jeśli chodzi o wszelkie prace etatowe i dorywcze, to nauczyłam się przede wszystkim cierpliwości, empatii do drugiego człowieka, odpowiedniej pracy z klientem, a także odpowiedniego reagowania na jego potrzeby, obawy, czy zażalenia. Jeśli chodzi natomiast o pracę non-profit, to za każdym razem dotyczyła ona działalności, które chciałam wykonywać w przyszłości. I tak pomagałam przy organizacji szkoleń, tworzyłam artykuły dla magazynów, prowadziłam warsztaty i robiłam inne rzeczy, które pozwoliły mi zdobyć wiedzę i doświadczenie. Praca w tych wszystkich branżach, niezależnie od jej charakteru pozwoliła mi zdobywać liczne umiejętności, a także uczyć się wielu ważnych rzeczy o sobie, o tym w czym jestem dobra, a co kompletnie nie jest moją bajką.

Katarzyna Głąb

AK: Co Cię najbardziej tutaj zaskoczyło? Czego się po sobie nie spodziewałaś?

Katarzyna Głąb: Nie spodziewałam się tego, że dość dobrze radzę sobie w sytuacjach stresowych, a dodatkowo że presja czasu działa na mnie mobilizująco. Prowadzenie warsztatów uświadomiło mi dodatkowo, że jeśli tylko dobrze się przygotuję, mogę wystąpić przed publicznością. Zawsze czułam stres na samą myśl, że miałabym coś wykładać przed większą liczbą osób. I chociaż do tej pory nie czuję się z tym w pełni komfortowo, to te doświadczenia bardzo mi pomogły.

AK: Skąd wziął się pomysł na Twojego bloga „ Po sukces na szpilkach” ?

Katarzyna Głąb: Niewiele osób wie, że blog „Po Sukces Na Szpilkach” został przekształcony z innego bloga, który poruszał tematykę typowo rozwojową. Obecna forma jest wynikiem poszerzenia moich zainteresowań, nowej wiedzy, wielu doświadczeń, no i oczywiście zdobytych umiejętności. Bloga stworzyłam po to by mobilizować kobiety do zmiany swojego życia i rozwoju biznesu, ale też po to, by sobie samej dawać motywację do ciągłego działania i rozwoju. Muszę powiedzieć, że zdecydowanie sprawdza się w tej roli!

AK: Zatem w jaki sposób blog wpłynął na Ciebie? Czy widzisz jakieś zmiany w codziennych rytuałach, metodach pracy?

Katarzyna Głąb: Na pewno odkąd mam bloga stałam się bardziej zorganizowana. Potrafię zaplanować pracę i podzielić ją na tę związaną z pisaniem artykułów, przygotowywaniem treści na fanpage’a, czy tworzeniem produktów. Dodatkowo tak jak wspominałam blog daje mi świetną motywację do działania. Wiem, że nie mogę zawieść czytelniczek, w każdym tygodniu musi pojawić się artykuł pełen wiedzy i konkretów. Do tego też muszę się przygotować. Poza tym dzięki blogowi wyrobiłam w sobie rytuał codziennego zdobywania wiedzy. Każdego dnia przeznaczam przynajmniej godzinę na czytanie artykułów, książek, oglądanie webinarów, czy słuchanie podcastów. To bardzo mnie rozwija i pomaga tworzyć wartościowe treści na Po Sukces Na Szpilkach.

AK: Jesteś bardzo aktywną osobą, dużo podróżujesz, interesują Cię różne ciekawostki psychologiczne, lubisz pisać i ogromnie pasjonuje Cię więziennictwo. W jaki sposób Twoje zainteresowania wpływają na rozwój prowadzonego przez Ciebie biznesu?

Katarzyna Głąb: Myślę, że przede wszystkim pozwalają mi się rozwijać, a człowiek który cały czas dba o swój rozwój lepiej i bardziej przemyślanie wykonuje wszystkie swoje obowiązki. Poza tym zainteresowania dają mi wiele innych korzyści. Podróże pozwalają mi oderwać się na chwilę od pracy i nabrać dystansu, psychologia pozwala mi zrozumieć moje czytelniczki i klientki, a więziennictwo jest po prostu czymś, co pozostało mi w sercu po studiach. Studiowałam resocjalizację i choć nijak ma się to do tego co robię obecnie, to kierunek ten niesamowicie wpłynął na mój sposób myślenia i podejście do wielu spraw.

AK: To znaczy co dokładnie zmieniło się w Twoim sposobie myślenia? Czy te studia tak zmieniają czy może jakieś doświadczenia wokół nich (praktyki, poruszane tematy, ludzie)?

Katarzyna Głąb: Zdałam sobie sprawę, że nie wszystko jest takie, jak to odbieramy na pierwszy rzut oka. Przekonałam się, że nigdy nie można ocenić człowieka nie znając jego historii, nie wiedząc co dokładnie przeżył. Poznawanie przeżyć ludzi, głównie młodych, bardzo zmienia sposób myślenia. Nagle Twoje problemy stają się niczym, w porównaniu z tym, co przeżywają osoby osadzone w różnego rodzaju ośrodkach. To też uczy empatii. Te wszystkie doświadczenia zdobyłam głownie podczas praktyk i innego rodzaju spotkań, ale same wykłady też dawały mi dużo do myślenia.

Katarzyna Głąb

AK: Co Cię motywuje do tego, aby dzielić się z innymi kobietami swoją wiedzą?

KG: Wychodzę z założenia, że dobro wraca i jeśli możesz komuś pomóc, to warto to robić. Ja sama wciąż się uczę i zdobywam wiedzę od tych, którzy są w konkretnej dziedzinie lepsi ode mnie. Poza tym zawsze lubiłam dzielić się tym w czym jestem dobra, służyć radą, wspierać. Myślę, że w dużym stopniu jest to kwestia charakteru, choć nie ukrywam, że ogromną motywacją są też efekty, jakie osiągają kobiety, z którymi współpracuję i ich pozytywny feedback.

AK: Widziałam na stronie, że wydałaś e-book „Kobiecy biznes. Jak założyć i rozwinąć własną działalność?”, skąd na niego pomysł i w jakich okolicznościach powstał?

KG: Jestem osobą, która czyta bardzo dużo książek o tematyce biznesu, jednak rzeczą, która wielokrotnie mnie zniechęciła to fakt, że pozycje po które sięgałam były napisane mało przystępnym, wręcz odpychającym językiem. Zdaję sobie sprawę, że żadna początkująca osoba nie da rady przebrnąć przez taką lekturę. E-book o którym mowa powstał z chęci pomocy kobietom, które chcą założyć własną działalność. Z doświadczenia wiem, że wtedy wszystko wydaje się zawiłe i każda przystępna porada jest na wagę złota. Poradnik „Kobiecy biznes. Jak założyć i rozwinąć własną działalność? jest odpowiedzią na te potrzeby i cały czas zbiera naprawdę dobre opinie czytelniczek.

AK: Co była dla Ciebie najtrudniejsze w trakcie pisania tego e-booka? Ile czasu zajęło jego przygotowanie od pojawienia się takiego pomysłu?

KG: Najtrudniejsze było chyba zebranie wszystkich pojawiających się myśli i zamknięcie ich w przystępnych rozdziałach. Tak naprawdę na każdy temat poruszany w e-booku można by napisać osobną książkę, tu wszystko musiało być konkretne i skondensowane. Cała praca zajęła mi około 9 miesięcy. Oczywiście można było to zrobić szybciej, ale w między czasie pojawiło się kilka pilniejszych rzeczy. Mimo wszystko myślę, że to całkiem niezły wynik, jak na to, że nikt nie ustalił mi konkretnego terminu wydania.

AK: Jako pierwsza z blogerek wydałaś własną aplikację na komputer, która pomaga zarządzać zadaniami, skąd wziął się pomysł na „Todo” i w jaki sposób powstał?

KG: Zacznę od tego, że planowanie to mój konik i już za czasów liceum tworzyłam listy zadań, które pomagały mi chociażby w ogarnięciu spraw związanych ze szkołą. Aplikacja Todo została stworzona po tym, jak każde narzędzie do planowania, jakie zakupywałam lub pobierałam okazywało się nieidealne. Zawsze czegoś mu brakowało, a co najgorsze, po kilku tygodniach zupełnie zapominałam o jego używaniu. Aplikacja Todo całkowicie wyeliminowała ten problem, bo za każdym razem gdy włączam komputer od razu mam listę zadań na swoim pulpicie. Jej pierwszej wersji używałam ponad rok i genialnie sprawdzała mi się w planowaniu codziennych spraw. Z czasem widząc, że wiele osób, podobnie jak ja kiedyś, ma problem ze znalezieniem idealnego narzędzia, postanowiłam dodać kilka wartościowych opcji do aplikacji, a następnie udostępnić swoim czytelniczkom jej ulepszoną wersję.

AK: Podoba mi się Twoja dywersyfikacja przychodów. Blog, aplikacja, ebook. Sama wszystko koordynujesz czy masz jeszcze kogoś do pomocy?

KG: Póki co zdecydowaną większość robię samodzielnie, mam jedynie wsparcie techniczne, bo to nie jest moja szczególnie mocna strona. Na szczęście mam przy sobie genialnego programistę J Co jakiś czas zlecam też pewne rzeczy, jeśli chodzi o grafikę. Póki co, taki podział w pełni mi odpowiada.

AK:W jaki sposób chciałabyś aby rozwijała się Twoja kariera i jak widzisz swoją przyszłość, nie tylko zawodową?

KG: Najprościej mówiąc chciałabym żeby w każdym miesiącu było choć odrobinę lepiej niż w poprzednim, a także żeby każdy rok przynosił m konkretne osiągnięcia. Na pewno będę pracować nad tym, by znacznie zwiększyć zasięg swojego bloga, wydać nowe produkty i usługi oraz nawiązać współpracę z nowymi kobietami, chcącymi rozwinąć swój biznes. Z pewnością po wakacjach ruszę też z regularnymi webinarami, bo zależy mi na świeżym kanale przekazu i lepszej interakcji z odbiorcami. Jeśli chodzi o bardziej odległą przyszłość, to chcę dalej robić to co robię, chociaż nie ukrywam, że chętnie dodatkowo załapałabym się w jakimś magazynie. Marzę też o własnym kwartalniku! Podobnie jak o tym, że kiedyś poprowadzę własny program i wydam książkę. Ale to odległe plany J

Jeśli chodzi o kwestie niezawodowe, to chciałabym zwiedzić USA, Australię, Nową Zelandię, Thaiti i nigdy nie przestać podróżować. Marzy mi się piękny dom przy plaży. Niedługo spełnię też jedno ze swoich marzeń i przez miesiąc pomieszkam w naprawdę cudownym miejscu! Z rzeczy bardziej przyziemnych, chciałabym wykorzystać popularność swojego bloga i pomagać porzuconym zwierzętom, bo choć już teraz robię drobne kroki w tym kierunku, to wciąż jest to zbyt mało. Tak naprawdę planów mam całe mnóstwo i każdego roku dochodzą nowe, ale staram się je regularnie realizować. W końcu o to właśnie chodzi z marzeniami!

AK. Świetnie, dziękuję za rozmowę. Zatem powodzenia Kasiu, wszystkiego dobrego Ci życzę!

KG. Dziękuję.

Katarzyna Głąb

Marta – kobieta, która promuje feng shui w Polsce

Marta – kobieta, która promuje feng shui w Polsce

Wenusjanki pozwalają mi na poznawanie wybitnych, nietuzinkowych, szalenie ciekawych osób. Dzisiaj pierwsza z nich – Marta Kaniewska – audytor klasycznego feng shui. Nie tylko wspiera firmy w ich rozwoju poprzez zastosowanie chińskiej nauki, wydała ostatnio książkę, którą promuje praktyki starożytnych mistrzów.

Zapraszam Was do naszej rozmowy, w której tłumaczy o co naprawdę chodzi w feng shui i w jaki sposób ta nauka zmieniła jej życie.

AK: Powiedz jak się zaczęła Twoja przygoda z feng shui?

Marta Kaniewska : Kiedy pracowałam w Komisji Europejskiej w Brukseli zaczęłam uczyć się języka chińskiego. Wychodząc kiedyś po zajęciach od mojego nauczyciela zadałam mu pytanie: „Dlaczego mieszkasz i prowadzisz swoją szkołę w tak mało ciekawym budynku?” Kamienica nie była wizerunkowo spektakularna. Kiedy dostałam adres i tam weszłam, zastanawiałam się, czy faktycznie będę chciała mieć tam zajęcia. Odpowiedział mi, że ta kamienica ma bardzo dobre feng shui, a szczególnie drzwi wejściowe, które będą go finansowo wspierały do 2044 roku ze względu na bardzo dobre qi. Więcej mi nie powiedział. Po powrocie do domu zaczęłam szukać informacji na ten temat w Google. Nie znalazłam niczego na temat qi, jedynie wzmianek o kolorach i różnych przedmiotach.

Marta Kaniewska-feng shui

fot. Archiwum prywante

Ze względu na to, że mieszkałam w Belgii stwierdziłam, że popytam tamtejszych ekspertów. Poszukałam ich stron internetowych, lecz na większości sprzedawane lub zalecane były tylko jakieś gadżety. W związku z tym, na kolejnych zajęciach zadałam pytanie nauczycielowi, co miał na myśli mówiąc o qi i dlaczego on nie ma gadżetów kojarzonych z feng shui u siebie w kamienicy.

AK: No właśnie, przecież mówi się postaw sobie słonika, postaw coś czerwonego w oknie, postaw jakąś świecę albo tę żabkę, która miałaby przyciągać pieniądze. W takim razie o co tu chodzi, skąd to się wzięło?

Marta : Feng shui jako nauka deprecjonowana jest przez liczne błędne interpretacje jej założeń i praktycznych zastosowań, a także przez nieprawdziwe informacje na jej temat. Wykorzystywanie różnych przedmiotów jest związane z przeniesieniem kultury chińskiej na grunt europejski. W mojej opinii i w opiniach mistrzów, z którymi rozmawiałam w Azji, wynika to z niewielkiej wiedzy na temat tego, czym  jest autentyczne feng shui i z całej gamy mitów, jakie wokół niego powstały. Mało jest informacji z wiarygodnych źródeł.

Źródłowe materiały dotyczące autentycznego feng shui są w języku chińskim, który jest tłumaczony na język angielski lub inny europejski. Nie ma w księgach nic na temat przedmiotów, kolorów, siatki ba gua i tego co należy do tzw. new age feng shui.

Mistrzowie gromadzili swoją wiedzę i przekazywali ją swoim uczniom. W latach 90. XX wieku feng shui zyskało wielu zwolenników na Zachodzie. Jest to jednak zupełnie inna praktyka, zwana new age feng shui, od klasycznego stosowanego w Azji. Na Zachodzie sprowadzone zostało głównie do mody.

Powstało wiele różnych szkół, w których stosuje się wspomniane gadżety. Kultura chińska jest bogata w motywy i pozytywne symbole, takie jak np. żabki i figurki innych zwierząt. Stosowanie tego typu przedmiotów weszło do zagadnień feng shui dopiero w latach 90. XX wieku i nie ma związku z klasyczną jego wersją.

Feng shui skupia się wokół qi. Prawdziwe qi jest naturalne, a nie stworzone przez człowieka. Prawdziwe qi pochodzi z naturalnych gór, a nie z obiektów i przedmiotów, które można kupić. Klasyczne feng shui jest nauką opartą na logicznych zasadach i formułach, a nie gadżetach.

AK: Jak to się stało, że skończyłaś pracę w Komisji i zajmujesz się teraz już tylko feng shui?

Marta:  Kiedy mój nauczyciel powiedział mi, że przyjechał do niego znajomy z Tajwanu i wybrał mu odpowiedni budynek na kamienicę i mieszkanie, co wymagało dosyć głębokiej analizy, to stwierdziłam, że jest to ciekawe i niekoniecznie związane z kolorami. Mam umysł analityczny, ścisły i ciekawią mnie różne możliwości. Ponownie poszukałam informacji w Internecie, jednak nic nie znalazłam.

Zaczęłam szukać odpowiednich szkół uczących feng shui i znalazłam je w Malezji. W międzyczasie byłam na konferencji w Singapurze, gdzie potwierdziłam, że te dwie akademie, w których zdobywałam wiedzę, są uznawane za najlepsze. Pojechałam również do Chin, bo chciałam  podszkolić język chiński. Mistrzów, których poznałam wcześniej, niestety nie spotkałam, ponieważ okazało się, że są poza Chinami, np. na Tajwanie.

W międzyczasie kupiłam sobie różne DVD, oglądałam je godzinami, niestety jedyne co na nich się znajdowało to krajobrazy gór, wód, domy, osiedla – zupełnie inny kontekst. Podjęłam decyzję, że Komisja Europejska nie jest moją ścieżką zawodową, że zajmę się audytem klasycznego feng shui. Zawsze podkreślam, że zajmuję się klasycznym, a nie new age feng shui. Niestety większość osób i tak nie widzi różnicy. Dla nich oznacza to dokładnie to samo.

AK: Co Cię przekonało? Wydaje mi się, że Komisja Europejska była pewną i stabilną pracą, a Ty nagle rzucasz wszystko i zostajesz konsultantką feng shui?

Marta: Jestem pasjonatką życia i moich zainteresowań. Wynagrodzenie jak najbardziej jest dla mnie istotne, lecz feng shui ma również wspierać sprzyjające finansom okoliczności. Jeżeli będę posiadała odpowiednią wiedzę z tego zakresu, to i tak będę miała pieniądze. Aspekt finansowy nie przezwyciężył mojej pasji.

AK: Dużo jest takich osób, jak Ty, w Polsce? Chodzi mi o osoby, które mają taką wiedzę w tym obszarze, nie na zasadzie słoniki, żabki czy wieczne dzwonki.

Marta: Jedną osobę znam, aczkolwiek trudno mi powiedzieć, czy ma wiedzę na tym samym poziomie, natomiast wiem, że  uczyła się w tej samej akademii co ja.

AK: Od jak dawna się tym zajmujesz?

Marta: Działalność prowadzę od stycznia 2013 roku, natomiast wcześniej pomagałam znajomym, kiedy się uczyłam.

AK: Dlaczego warto spróbować czegoś takiego? Na czym to polega? Przychodzisz do jakiegoś domu, biura i co robisz?

Marta: Zanim przyjdę do biura to zawsze na podstawie adresu oglądam teren w Google maps. Analizując miejsce rozpatruję go na trzech różnych poziomach, w zewnętrznym obejmującym obszar kilku kilometrów od rozpatrywanej nieruchomości, zewnętrznym bezpośrednim w zasięgu wzroku, wewnątrz budynku, jeżeli już jest wybudowany. Dwa ostatnie analizuję na miejscu.

W Google patrzę, gdzie jest najbliższa woda, wzniesienia, jak się układają poziomice, gdzie są najbliższe ronda itp. Dzięki temu mam pierwszy ogląd danego miejsca. Ponadto na podstawie daty urodzenia właściciela, większych czy mniejszych firm, analizuję potencjał danej osoby m.in. w zakresie finansów, relacji, a także jego osobowość. Chcę być dobrze przygotowana. Na miejscu oglądam i analizuję otoczenie blisko danej nieruchomości, robię potrzebne pomiary m.in. mierzę skierowanie budynku, kierunki świata, położenie i rodzaj dróg, skrzyżowań i rond, jak również pozostałą istotną infrastrukturę. Dopiero później wchodzę do budynku.

AK: Czy zdarza Ci się tak, że sprawdzisz sobie to biuro, tę osobę po dacie urodzenia i myślisz sobie: ona ma z tym i z tym problem, to i to nie działa, a potem przychodzisz i celujesz dokładnie w punkt, jeśli chodzi o potrzeby tej osoby?

Marta: Nie, analizuję, a ponadto nie jest to zakres mojej pracy. Skupiam uwagę na potencjale finansowym danej osoby, bo z reguły każdy prosi o polepszenie warunków finansowych. Natomiast jeżeli chodzi o miejsce, to rzeczywiście, mam pierwszą ocenę otoczenia, ale dopiero będąc na miejscu ją potwierdzam. Robię pomiar kompasem, sprawdzam formuły i dopiero wtedy mam pełen obraz tego miejsca. Dopóki nie zmierzę miejsca kompasem, nie mogę dać ostatecznej opinii.

AK: I teraz jesteś na takim spotkaniu, zmierzyłaś sobie wszystko na zewnątrz i co się dalej dzieje?

Marta: Wchodzę do budynku, rozmawiam z daną osobą, mówi mi jakie są jej cele, ponieważ zwykle wcześniej tylko prosi o spotkanie. Jej cele determinują szczegółowość mojej analizy, w tym wnętrza  budynku, potrzebnych pomiarów. Plany nieruchomości zawsze otrzymuję przed spotkaniem. Po spotkaniu, już w swoim biurze dokonuję analizy.  Następnie wysyłam raport z zaleceniami, po którym następuje rozmowa lub spotkanie.

AK: Co na przykład może być takim zaleceniem? Skoro nie ma słoników, to co jest?

Marta: Głównie chodzi o znalezienie źródła qi i sposób wykorzystania go w obrębie danej nieruchomości, ponieważ feng shui działa w oparciu o to, jak qi się przemieszcza, gromadzi i czy w ogóle udaje się ją zgromadzić.

Qi jest to nienamacalna forma energii, która jest w naszym otoczeniu. W tym przypadku nie lubię używać słowa energia, lecz nie widzę alternatywy. Podczas pracy szukam źródła qi, często sprawdzam czy jest rondo, które można byłoby połączyć za pomocą formuł z drzwiami wejściowymi lub bramą wjazdową na teren posesji. Przykładowym zaleceniem dotyczącym otoczenia może być zmiana miejsca lub skierowania drzwi wejściowych, bramy wjazdowej. W budynku wskazuję najkorzystniejsze pomieszczenia dla poszczególnych działów, miejsca o odpowiednim potencjale w danym roku,  skierowania biurek dla kluczowych osób, wyznaczam miejsce spotkań. Zalecenia są indywidualnie dostosowane do celów analizy jak i branży firmy.

AK: Po jakim czasie można spodziewać się jakichkolwiek efektów?

Marta: Różnie. Zależy to od celu, ilości i stopnia wprowadzenia zaleceń, a także potencjału samego miejsca i jego otoczenia. Po dwóch tygodniach, miesiącu, czasem nawet po kilku godzinach.

AK: Czy jest cel, którego nie jesteś w stanie spełnić?

Marta: Tak, są takie cele, których otoczenie samej nieruchomości i układ danego budynku bardzo ogranicza i nie jest to po prostu możliwe. Czasem jest tak, że qi w ogóle nie dociera do budynku, a klient nie ma możliwości lub nie chce ingerować w otoczenie. Zdarza się, że pole manewru jest bardzo ograniczone.

AK: To co wtedy możesz zrobić? Jakie są efekty Twojej pracy? Co się zmienia w firmach i w życiu takich osób?

Marta: W takich sytuacjach zalecenia dotyczą wnętrza budynku. Jakie są efekty mojej pracy? Rezultaty zależą od celów klienta i stopnia wprowadzenia zaleceń. Pojawia się więcej nowych możliwości, bardziej sprzyjających funkcjonowaniu warunków, firma zwiększa swój udział w rynku, ma więcej klientów, zwiększa się lojalność i zaufanie klientów do firmy. Firma ma większy potencjał.

AK: Co najbardziej lubisz w swojej pracy?

Marta: Analizę. To, że mogę badać, oceniać potencjał terenu wykorzystując swoją wiedzę. Mam materiały, formuły, osoby i ich cele, które po prostu analizuję, co można byłoby zrobić, czy jest potencjał. Po prostu mnie to kręci.

AK: Kto powinien się do Ciebie zgłaszać? Komu najbardziej jesteś potrzebna lub kto najbardziej skorzysta na Twojej pracy?

Marta: Na pewno są to firmy, które chciałyby zwiększyć swoje możliwości na rynku, poprawić ich funkcjonowanie, efektywniej działać, mieć więcej klientów, większe zyski, obroty. Również takie, które chciałyby, żeby ich pracownikom pracowało się lepiej. Między innymi daję zalecenia dotyczące środowiska pracy tak, aby sprzyjało ich efektywności, co przekłada się z korzyścią na obroty i zyski.

AK. Dziękuję za rozmowę.

Marta: Dziękuję

Zapraszam do strony www Marty: http://www.szanhe.pl/

Sport a biznes. Jak uprawianie sportu pomaga mi w prowadzeniu firmy?

Sport a biznes. Jak uprawianie sportu pomaga mi w prowadzeniu firmy?

Sport a biznes. Jak uprawianie sportu pomaga mi w prowadzeniu firmy?

Odkąd pamiętam sport zajmował znaczną część mojego życia. Kilka lat trenowałam piłkę siatkową, pływanie, karate kyokushin, teraz głównie biegam, chodzę na fitness i jak jest okazja wędruję po górach.

Można mówić wiele o tym jak ważny jest sport do tego, abyśmy mieli zgrabną sylwetkę czy zdrowe ciało. Ja jednak poza solidną dawką endorfin, widzę jak bardzo hartuje on mój charakter, jak pomaga mi w realizacji codziennych zadań. Co dokładnie mam na myśli? W tym wpisie przedstawię korzyści jakie obserwuję u siebie, które z pewnością zawdzięczam właśnie uprawianiu sportu. Sport a biznes to zdecydowanie ważne połączenie.

  1. Wytrwałość

Uważam siebie za bardzo wytrwałą osobę. Nie napiszę, że upartą, choć to pewnie do pewnego stopnia i moja cecha charakteru. Mam tutaj raczej na myśli to, że nie poddaję się tak łatwo, a to z pewnością dało mi trenowanie karate. Kiedy już opadałam z sił, sensei często stawał naprzeciwko mnie i prosto w oczy powtarzał „Działaj, walcz do końca”! Aż trudno opisać jaka mieszanka uczuć i myśli pojawiała się wtedy w mojej głowie. Jednak w efekcie zawsze znajdowałam zapasy energii, który pozwalały mi do końca zrealizować zaplanowane treningi.

Wychodziłam zadowolona, pełna wiary w siebie i satysfakcji, że pokonałam siebie, zmęczenie, ale przede wszystkim myśli i wątpliwości czy dam radę.

Zawsze kiedy mam gorszy czas, coś nie idzie po mojej myśli, przypominam sobie treningi i pamięć o nich działa na mnie lepiej niż motywacyjne hasła, tak popularne w Internecie.

  1. Dyscyplina

Dyscyplina to kolejna z cech, której nie posiadałabym gdyby nie liczne godziny spędzone na treningach. Trzymanie się planu,  dbałość o wykonywania ich w odpowiedniej kolejności i czasie sprawiły, że łatwiej jest mi teraz dbać o kwestie związane z prowadzeniem własnej firmy.

Własny biznes sprawia, że jestem panią swojego czasu. Szczególnie na początku, kiedy nie miałam zespołu dyscyplina była mi niezbędna, żeby się nie rozleniwić. Trzymała mnie mocno w ryzach, lepiej niż niejeden deadline.

Fitness

  1. Cierpliwość

Nie lubię czekać, zdecydowanie przywykłam do natychmiastowości współczesnego świata. Mimo to rozumiem, że na wiele rzeczy potrzeba czasu. Dla przykładu nie przebiegnę 20 kilometrów kiedy dopiero zaczynam treningi.  Raczej będę stopniowo zwiększać ilość przebiegniętych kilometrów każdego dnia, by w końcu przebiec pożądany dystans.

Dla mnie cierpliwość nierozłącznie wiąże się z pokorą. Pokorą na to, że tylko wytrwale i cierpliwie pracując osiągnę wyniki.

Podobnie w biznesie, nie da się wszystkiego osiągnąć od razu. Na większość rzeczy potrzebny jest czas, odpowiednia strategia, która sumiennie będzie wdrażana.

Góry

  1. Otwartość na ludzi

Sport to zwykle praca zespołowa, wspólne treningi i przyjaźnie. Poleganie na sobie, wzajemne zaufanie i wspólny cel. Sport sprzyja też nawiązywaniu nowych relacji. Czy to w górach na szlaku, w schronisku, czy w klubie fitness, zawsze ktoś podejdzie, zażartuje i tak zaczyna się znajomość.

Kiedy potencjalny partner biznesowych trenuje podobną dyscyplinę co ja, o wiele szybciej i sprawniej nawiązujemy kontakt. Wspólna pasja łączy i sprawia, że lepiej siebie rozumiemy i łatwiej przychodzi nam ustalenie warunków współpracy.

Zdarzą się też takie zabawne sytuacje… 🙂

Bieganie

  1. Umiejętność pracy w grupie

Nie da się samemu zrobić wszystkiego. A jeżeli już się uprzemy, to jest to bardzo trudne. Większość zespołowych dyscyplin sportowych wymaga od nas wyspecjalizowania w danym obszarze. Ja dopiero niedawno zrozumiałam w jaki sposób mogę to wykorzystać w swojej firmie. Kiedyś chciałam być Zosią Samosią, która wszystko dobrze wie i za każdym razem sobie ze wszystkim poradzi. Wraz z rozwojem firmy widzę, że nie jestem już w stanie nad wszystkim panować i muszę współpracować. Znajdować osoby ode mnie lepsze, skuteczniejsze w innych obszarach tak, abym ja mogła zająć się tym na czym znam się najlepiej.

    6. Dystans i  umiejętność bycie sama ze sobą

Tak jak uwielbiam ludzi, ich towarzystwo, rozmowy, wspólnie spędzony czas. Tak też, potrzebuję czasu tylko dla siebie, kiedy układam sobie wszystko w głowie i planuję. Dla mnie najlepiej sprawdza się tutaj samotne bieganie. Dlatego nie brałam i nie planuję brać udziału w maratonach, nie umieszczam informacji ile kilometrów przebiegłam danego dnia, bo bieganie to moja medytacja, która jest tylko dla mnie.

  1. Mierzysz wyżej

Ciało szybko przyzwyczaja się do wysiłku fizycznego. Kiedyś wyczynem mogło być zrobienie 50 brzuszków, dzisiaj 100 nie stanowi problemu. Sport pokazuje jak możemy przekraczać granice w miejscach, które wcześniej wydawały się nam nie do zdobycia. A to z kolei sprawia, że zyskujemy wiarę w siebie i swoje możliwości, uczymy mierzyć wyżej.

Trening udowadniają nam jak potrafimy przekraczać dotychczasowe wyobrażenie o naszych granicach,  rozwijać się i osiągać kolejne sukcesy, nie tylko w sporcie.

Rysy

Flyboarding