Panele dyskusyjne – jak wykorzystać ich potencjał

Panele dyskusyjne – jak wykorzystać ich potencjał

Często słyszę w trakcie konferencji, że organizowane panele dyskusyjne są nudne i nic nie wnoszą. To taki czas kiedy można iść na kawę, porozmawiać ze znajomymi przy stoisku lub oddzwonić na nieodebrane telefony. Myślę, że wcale nie musi tak być. Poniżej znajdziesz kilka pomysłów jak panele dyskusyjne mogą stać się najciekawszą częścią konferencji.

Ostatnio miałam okazję brać udział w kilku konferencjach. Niektóre z nich były nudne tzw. „zapchaj dziury” ale było też kilka wspaniałych rozmów, które mocno na mnie wpłynęły. Często sama prowadzę panele dyskusyjne lub biorę w nich udział i zaczęłam zastanawiać się co zrobić, by były one lepsze? Jak sprawić, by zarówno uczestnicy wydarzenia, jak i sami paneliści maksymalnie na nich skorzystali?

Poniżej przedstawiam kilka obserwacji i wniosków, które na pewno przydadzą się przyszłym prowadzącym panele.

  1. Zdefiniuj cel panelu dyskusyjnego

Ok, wiem, że to może być banalne stwierdzenie. Jednak jak się głębiej nad tym zastanowić, to czy często je sobie zadajesz?

Obecnie uważam, że słuchacz panelu dyskusyjnego powinien mieć wrażenie, że przysłuchuje się rozmowie przyjaciół w kawiarni. Przyjaciół, którzy dzielą się swoją opinią, doświadczeniem. Czasem podadzą jakieś dane, ale przede wszystkim wyciągają wnioski. Mówią co było dobrze, a gdzie się pomylili. Co teraz zrobiliby inaczej, jak oceniają to co ostatnio oglądali itp.

W mojej ocenie panel ma przede wszystkim jeden cel – opinii innych osób, których często uważamy za ekspertów w swojej dziedzinie.

Oczywiście dobrze jest, jak można się czegoś nauczyć, ktoś przedstawi jak coś zrobił. Jednak najważniejszą rzeczą jest przedstawienie swojego punktu widzenia. Tego jak ocenia się konkretną rzecz/ problem / sytuacje, jak się na nią patrzy.

Jak to zrobić?

By to osiągnąć przede wszystkim trzeba dobrze przygotować swój panel dyskusyjny:

a) Poznaj panelistów

Jeżeli ich wcześniej nie znasz oczywiście. To bardzo czuć, kiedy rozmawiając z zaproszonymi osobami jest pewien dystans, brakuje tej swobody, którą mamy z bliskimi nam osobami. Kiedy w panelu są dużo starsze od Ciebie osoby to może być jeszcze trudniejsze. Skrócenie dystansu z takimi osobami wymaga większego wyczucia i nieraz jest niemożliwe z racji pełnionych przez nich funkcji. Warto jednak poznać je wcześniej, zadzwonić, porozmawiać ciut dłużej niż tylko pięć minut przed wejściem na scenę.

b) Przygotuj się z tematyki o której będzie mowa –

Niby banalne, ale czasem dostajesz propozycję poprowadzenia wydarzenia, które zupełnie nie jest z obszaru Twojej specjalizacji lub tylko o niego zahacza. Spróbuj zrozumieć, jakie pytania mogą mieć osoby, które przyjdą posłuchać Waszego wystąpienia.

c) Przygotuj zagadnienia

Uwzględniające cele panelu. Podziel się nimi z pozostałymi uczestnikami dyskusji. Podpytaj ich co o tym myślą, może mają swoje propozycje. Personal branding, prezentacja efektów projektu, promocja usług. Każdy z interesariuszy: organizator, panelista, słuchacz ma swoje cele, a Ty jako moderator powinieneś dążyć do ich realizacji.

d) Dowiedz się, kto będzie Was słuchał

Bardzo ciekawa rzecz wydarzyła się podczas jednego z paneli jakiemu przysłuchiwałam się ostatnio. Dotyczył wykorzystania sztucznej inteligencji w Internecie Rzeczy. Jedna z uczestniczek  w trakcie sesji pytań wstała i powiedziała, że spodziewała się dużo bardziej zaawansowanej rozmowy Oczekiwała, że usłyszy wnioski, które wykraczają poza utarte, powtarzane zdania.

Wszystkich zamurowało, ale po chwili zaczęli klaskać.

Dla mnie to było zupełne zaskoczenie, które jednocześnie pokazało, że nie wolno ignorować słuchaczy. Skoro konferencja ma pewien format i jest adresowana do konkretnej grupy odbiorców powinniśmy zrozumieć ich potrzeby.

Dlatego tak ważne jest ustalenie celu oraz osób, które będą nas słuchały. By z jednej strony debata nie była zbyt skomplikowana dla początkujących i zbyt nudna dla zaawansowanych.

Panele dyskusyjne – jak wykorzystać ich potencjał

2. Odpowiednie prowadzenie panelu dyskusyjnego

Ty jako moderator nadajesz ton tej rozmowie. Bardzo podobało mi się jak prowadzący w trakcie jednej z dyskusji nim jeszcze zaprosił osoby na scenę, zrobił wprowadzenie. Przedstawił problem jaki będą poruszać, a następnie po kolei zaprosił osoby do zajęcia foteli.

Następnie każdy miał za zadanie opowiedzieć o sobie i dlaczego warto jej posłuchać uważnie w trakcie całej debaty.

Ciekawym rozwiązaniem jest też dwójka moderatorów. To co mi się rzuciło w oczy, to kiedy mają one nieraz różne zdania i siedzą po obu stronach sceny. Dzięki temu można nadać całej rozmowie jeszcze większej dynamiki.

Średnio podoba mi się odpytywanie z jednego pytania wszystkich uczestników. Wtedy prawie jak w szkole, każdy musi odpowiedzieć co myśli. Przygotowanie konkretnych pytań pod wybrane osoby bardzo się sprawdza, a jeszcze lepiej kiedy te osoby same między sobą rozmawiają. Dopowiadają, sugerują. Jako moderator możesz to stymulować poprzez zadawanie dodatkowych pytań osobom na scenie.

Przykład:

Moderator: Kasiu, powiedz co myślisz o zastosowaniu sztucznej inteligencji w medycynie.

Katarzyna: Bardzo mi się ten temat podoba… (podaje przykłady zastosowania)

Moderator: Tomku, a co myślisz o tym co powiedziała Kasia. Zgadzasz się? Masz jakieś uwagi?

Tomasz: Tak, ale mam jeszcze kilka swoich (podaje przykłady)

Przygotowując się do panelu dyskusyjnego często ustalamy ilość zagadnień jakie warto poruszyć. W trakcie jednego z paneli rozmowa nt. kobiet w branży IoT, tak bardzo pogłębiła się w jednym obszarze, że zajęła 80% czasu. Kiedy potem rozmawiałam z prowadzącą zapytałam ją czy taki był cel. W odpowiedzi pokazała mi notatki jakie miała przygotowane. To było jedno z dziesięciu zagadnień jakim chciała się zająć. Powiedziała, że skoro uczestnicy tak bardzo tym tematem się zajęli, znaczy, że był dla nich ważny i trzeba było go rozwinąć, bo to była dla nich dyskusja.

Świetne podejście, które jak się potem okazało sprawiło, że po dyskusji wszyscy zostaliśmy i dalej przedstawialiśmy już w kuluarach swoje wnioski.

  1. Kontakt z salą

Często rozmawiając z różnymi organizatorami pada pytanie: umożliwiać czy nie umożliwiać pytań z sali, a jeżeli tak, to kiedy?

Osobiście jestem zdania, że wszystko zależy. Odradzam sztywne dzielenie czasu przeznaczonego na dyskusję na: pół rozmawiamy z zaproszonymi gośćmi, pół między sobą. Może to być troszkę sztuczne, ale gorsze może się okazać kiedy nasi słuchacze nie będą mieć pytań i połowa panelu będzie prowadzona „na siłę” bo został czas, a nikt nie pyta.

Myślę, że najlepiej umożliwić zadawanie pytań w trakcie rozmowy. Zadaniem moderatora będzie tutaj baczne obserwowanie nie tylko panelistów, ale także i sali, by w porę wypatrzeć uniesioną do góry rękę.

  1. Ubiór

Myślę, że mężczyźni mają tutaj łatwiej. Jeansy i koszula, marynarka i odpowiednie spodnie. Z kobietami chyba jest trudniej. Mam wrażenie, że od kobiet bardziej się tutaj wymaga, ale to może być tylko moje wrażenie.

Sama uwielbiam sukienki. To prosty i szybki sposób by wyglądać dobrze, a nie myśleć o tym czy wszystko do siebie pasuje. Na oficjalne wydarzenia nie zakładam ich za krótkich, a i tak widziałam potem na zdjęciach, że siedząc w panelu podwinęła mi się sukienka i pokazałam za dużo uda… nie był to mój cel, wręcz było mi głupio z tego powodu. Dlatego teraz będę wybierała jeszcze dłuższe sukienki.

To co jest na pewno ważne to buty. I nie mówię o tym, że powinny być czyste bo to oczywiste. Powinny być na pewno zadbane. U kobiet źle wypadają buty na płaskim obcasie, chyba, że bardzo pasują do stylizacji. Zachęcam do nałożenia obcasów chociaż miałyby być tylko na sam panel. Według mnie o wiele lepiej się wtedy kobieta prezentuje.

http://www.anitakijanka.pl/wp-content/uploads/2018/10/Panele-dyskusyjne-–-jak-wykorzystać-ich-potencjał

  1. Mowa ciała

Siedzisz na scenie, często słuchacze mają na wysokości oczu Twoje stopy. Zawsze bawi mnie kiedy słucham wystąpień i patrzę na to, co wypowiadający robią z nogami. Wyginają, nieraz w bardzo dziwnych kierunkach tak, że czasem przypominają kaczkę. Przekładają z nogi na nogę. Doskonale to rozumiem. Są skupieni na tym co inni mówią, zaraz sami będą się wypowiadać więc słuchając innych myślą co sami powiedzą. Do tego jeszcze nieraz dochodzi debata w obcym języku, więc zastanawiamy się jak to przedstawić itp.

Zachęcam jednak, żeby zwrócić na to uwagę i spróbować zacząć kontrolować to co robimy ze swoim ciałem w trakcie dyskusji.

Z boku, ktoś kto nas nie zna może nie zobaczyć super doświadczonego managera, a powywijaną w różne strony postać.

 

Portet kobiety w świecie nowych technologii – wnioski z raportu

Portet kobiety w świecie nowych technologii – wnioski z raportu

Wiosną tego roku wypuściliśmy raport 55 kobiet w świecie nowych technologii. Mamy już jesień i wiemy, że spełnił on swój cel: dziennikarze, którzy korzystają z niego jako źródło z pomysłami pod ciekawe tematy, a organizatorzy wydarzeń wyszukują prelegentki.

Dzisiejszy wpis będzie adresowany przede wszystkim do kobiet, które chcą świadomie kreować swój wizerunek. Zebrane tutaj sugestie są oparte w całości na obserwacji tego, jak nieraz wyglądała współpraca z niektórymi uczestniczkami naszego raportu.

Od razu zaznaczam, nie każda kobieta tak się zachowała. Jednak było ich sporo, co pozwala na pewno obserwację, że to nie jest przypadek. Są pewne wzorce zachowań i warto się im lepiej przyjrzeć. W naszym odczuciu da się je łatwo zmienić i wdrożyć w życie. Zapraszam do lektury.

  1.     Odpisuj na wiadomości

W raporcie znajdziecie 55 kobiet, ale w sumie skontaktowaliśmy się z ponad 90. Rozumiem, że nie każdy ma czas żeby przygotować odpowiedzi na pytania, które ktoś nam zadaje. Kilka razy dostaliśmy odpowiedź, że dana osoba ma dużo pracy/wakacje itp. i nie da rady przygotować materiałów.

Często dawaliśmy wtedy dodatkowy termin. Część osób powiedziało, że i tak nie da rady. I tutaj nikt się nie obrażał. Doskonale to rozumiemy i szanujemy.

Kiedy jednak ktoś tak po prostu nie odpisał, a widzieliśmy, że wiadomość była odczytana pozostawał niesmak.

Na szczęście mamy już epilog i pojawiają się osoby, które wstępnie miały obawy o efekty naszej pracy i nie odpisały na wiadomości. W końcu to był nasz pierwszy raport tego typu. Nie chciały podpisać się pod trend troszkę w tym czasie wymęczony przez media i wolały nie angażować się w możliwie ryzykowne przedsięwzięcie. Kiedy zobaczyły efekt naszej pracy i osoby, które są w raporcie, wyraziły chęć udziału w kolejnych edycjach.

Portet kobiety w świecie nowych technologi

  1.     Pilnuj terminów

Zwykle organizatorzy różnego rodzaju opracowań wyznaczają termin do kiedy proszą o dostarczenie treści. I my tak zrobiliśmy. Jednak niestety, mimo, że był on dość odległy nie udało się go dotrzymać sporej ilości osób. Przekładaliśmy, przypominaliśmy się. Chcieliśmy, żeby te osoby się pojawiły w naszym zestawieniu. Zależało nam na tym, by pokazać jak najwięcej kobiet, przedstawić ich różnorodność… dlatego czekaliśmy.

Gdyby termin powiązany był z eventem, innym wydarzeniem, któremu premiera naszego raportu miała towarzyszyć – nie moglibyśmy dłużej czekać.

Rada: Jeżeli masz podany termin, proszę trzymaj się go. Lub jeżeli wiesz, że nie dasz rady – napisz. Jak kilka osób zrobiło o czym pisałam w pkt.1.

  1.     Ty możesz zapomnieć, Internet nie zapomina

Kobiety do których pisaliśmy są wyjątkowe i błyskotliwe. Osobiście cieszę się, że mogę się nimi otaczać, czytać o ich dokonaniach i inspirować nimi.

To, co nas mocno zaskoczyło to to, że tak świadome kobiety nieraz zapominały, że treści, które wrzucają do sieci zostają w niej na zawsze. Szczegóły dalej…

Rada: Jak przekazujesz coś do raportów, opracowań miej pewność, że nie będziesz się ich wstydzić za parę lat.

  1.     Zdjęcie ma znaczenie

Każda z kobiet miała podesłać nam swoje zdjęcie, które potem wykorzystaliśmy do raportu i grafik do promocji samego wydania.

Znacząca część miała profesjonalne zdjęcia, w dobrej rozdzielczości. Wspaniale się na nie patrzyło i było można je potem wykorzystać w różnych formatach. Bywały jednak i takie, które podsyłały bardzo słabej jakości selfie z dzióbkiem.

Portet kobiety w świecie nowych technologi

Wtedy prosiliśmy o podesłanie innego. Może ktoś ma taki styl, jednak naszym celem było stworzenie solidnego opracowania, przedstawiającego kobiety w nowych technologiach. Zdjęcia z dzióbkiem można wrzucać na swój profil na Instagramie, nam zależało na profesjonalizmie.

Rada: Zainwestuj w profesjonalną sesję zdjęciową. Na pewno takie zdjęcia przydadzą się, nie tylko do raportów.

  1.     Profesjonalna nie znaczy poważna

Świat nowych technologii kojarzy się z luzem, swobodą i kolorowymi biurami. To z pewnością przekłada się też na język, w którym często mieszamy polsko-angielskie zwroty. I ja tak mówię!

Jednak to, co nas mocno uderzyło, to język odpowiedzi, który czasem pojawiał się w nadesłanych materiałach. „Wieczorami piszę kodzik”, „najbardziej w branży lubię swojego męża”, „kawka, lapik i do dzieła”… takich wypowiedzi można by mnożyć jeszcze wiele.

W codziennej rozmowie, na swoim profilu – proszę bardzo. Jednak kiedy od początku przedstawiamy cel naszego opracowania to takie odpowiedzi bardzo infantylizują styl wypowiedzi.

My chcieliśmy pokazać profesjonalne, świadome swojej pracy kobiety!

Przez to, zrobiliśmy korektę niektórych odpowiedzi, co jeszcze bardziej wydłużyło nam proces publikacji raportu. Uważam, że było warto. Oczywiście wszystkie zmiany musiały zostać zaakceptowane, co dodatkowo zajęło nam czas.

Rozumiem, że nieraz trudno o wypracowanie własnej granicy – gdzie kończy się profesjonalizm a zaczyna powaga, zbytnia sztywność – ale na pewno da się to zrobić.

Rada: Bądźcie konkretne, dumne i zadowolone z tego co robicie! To, że jesteście tam, gdzie jesteście wymagało od Was wielu lat pracy i edukacji. Nie wstydźcie się tego!

  1.     Twój życiorys jest ważny!

Każda z naszych uczestniczek miała podesłać również swoje bio. Tutaj nie bardzo mogliśmy cokolwiek zmieniać, ale mamy od razu sugestię. Napiszcie na wstępie czym się zajmujecie. Czasem Wasze obecne stanowisko czytelnik znajdzie dopiero w ostatnim zdaniu. W świecie,  w którym tak szybko chcemy dostać konkretne informacje, to może przeszkadzać. Popracujcie nad tym.

Co dalej:

Szykujemy kolejny raport! Powoli zbieramy pomysły, wnioski na przyszłość. Sami też mieliśmy sporo rzeczy do poprawy i na pewno raport “Kobiety w świecie nowych technologii w 2019 roku” będzie bardziej intrygujący.

Wiemy już na co zwrócić uwagę, jesteśmy pasjonatami komunikowania branży nowych technologii a szczególnie chcę byśmy wspierali kobiety. Chcę byśmy mówili o nich tak, było o nich coraz głośniej.

I tak na koniec warto brać udział w takich raportach, bo nigdy nie wiemy jak może o nas dowiedzieć się potencjalny klient, partner biznesowy czy pracownik. Ja sama bardzo się cieszę, że go przygotowaliśmy i wyczekuję kolejnego.

Kazbek i Elbrus – wspomnienia z mojej pierwszej wyprawy górskiej

Kazbek i Elbrus – wspomnienia z mojej pierwszej wyprawy górskiej

Celem na ten rok miał być Mont Blanc. Planowałam wyjazd z Polskim Związkiem Alpejskim. Na kilka dni przed tym, jak miałam zarezerwować miejsce, na Facebooku koleżanka napisała, że szuka chętnych na trekking na Kazbek i Elbrus… I tak zmieniły się moje plany.

To był mój pierwszy wyjazd górski tego typu. Namioty, jedzenie żywności liofilizowanej. Zastanawiałam się jak to będzie. Jak logistycznie uda mi się spakować cały sprzęt, a potem go nosić ze sobą. Oczywiście o kąpielach nawet nie myślałam, ale wizja mokrych chusteczek jako jedyny sposób na higienę osobistą też mnie jakoś nie przekonywała. W praktyce okazało się, że nie było tak strasznie. I chociaż przez 16 dni wyjazdu w sumie myłam się ze 3 razy, na takiej wysokości nasze ciało zupełnie inaczej się zachowuje.

Wszystko co miałam na ten wyjazd

Tutaj już spakowane

Podobno “świeżaków” w tym środowisku można poznać po tym, jak pytają się co z potrzebami fizjologicznymi. Jak to wygląda, kiedy idziemy wszyscy związani linami, masz uprząż na sobie, jest zimno, a wokół Ciebie tylko lodowiec i nie ma krzaczka by się schować. Teraz wiem, że tam to jest najmniejszy problem. I w sumie nic tak skutecznie grupy nie integruje, jak ludzkie potrzeby.

To był też mój pierwszy wyjazd od ośmiu lat na dłużej niż 6 dni, gdzie nie miałam dostępu do Internetu, a telefon miałam ustawiony na flying mode, tak by móc robić nim tylko zdjęcia. Zero smsów, social mediów, totalnie ja, góry i uczestnicy wyjazdu.

I już teraz wiem, że to było najlepsze co, mogło mnie spotkać. Pozbawiona bodźców mogłam cieszyć się tym wspaniałym doświadczeniem, widokami i ludźmi wokoło. Nie pamiętam kiedy wróciłam tak wypoczęta, zrelaksowana i szczęśliwa. Szczęśliwa, bo nagle zrozumiałam, że mam wszystko! Wszystko by być szczęśliwą, że otaczają mnie wyjątkowe osoby i wszystko jest na czas.

Gruzja, Kazbek – pierwsze podejście

Kazbek porównałabym do kobiety z PMS – zmienna, wymagająca i trudna do przewidzenia.

Kiedy przyjechaliśmy padało okrutnie! Zatrzymaliśmy się w hotelu w Kazbegii by następnego dnia wyruszyć na nasz pierwszy obóz „nad rzeką”. Zaklinałam rzeczywistość by rano obudziło nas słońce – i udało się! Poranek, piękne widoki, wspaniała trasa, rozmowy z nowopoznanymi osobami.

Rozmowy o górach. Naszym doświadczeniu, kondycji, tych zabawnych i groźniejszych wpadkach w górach.

Potem pierwsza noc w namiotach, szybkie śniadanie i idziemy już pod Meteo na wysokość 3650 m n.p.m. Część z nas zaczęła już brać wtedy duramid – lek, który ma nie dopuścić do choroby wysokościowej. Poranek, kiedy widzisz siebie w małym podręcznym lusterku spuchniętą jak ziemniak, to znak za mało piłaś dzień wcześniej (Na wysokościach picie dużej ilości wody jest konieczne, a duramit jeszcze to potęguje). Po drodze do Meteo przechodzimy przez lodowiec, gdzie gęsiego idziemy za naszą liderką Jadzią. I tak 23 osoby w sumie dawały niezłą gąsienicę.

W drodze do Meteo

Koło południa docieramy do Meteo, gdzie rozbijamy swoje namioty. Przestrzeń, z której pięknie widać Kaukaz i gruziński krajobraz. W sumie spędziliśmy tam 4 noce zdobywając aklimatyzacje, czekając na pogodę, rozmawiając, śmiejąc się prawie cały czas. Kiedy w nocy padało i mocno wiało, a namiot przytrzymywały nam kamienie by nie odleciał, zakrywałam się śpiworem i udawałam, że tego nie słyszę – zwykle pomagało. Od razu usypiałam.

Obóz pod Meteo

Z Asią, moją tent mate

Termin wyprawy o tyle mi też pasował, że przypadał na dzień moich urodzin. Lubię ten dzień spędzić inaczej każdego roku. W tym roku było naprawdę wyjątkowo.

Dzień wcześniej negocjowałam z jednym z gruzińskich przewodników, żeby przynieśli nam do Meteo wino i czacze na moje urodziny. Nie mówił po angielsku, ale mówił po rosyjsku… więc miałam okazję przypomnieć sobie to, czego uczyłam się w liceum i na studiach. Zawsze wierzę, że każda wiedza nam się kiedyś przyda, jak widać teraz okazała się wyjątkowo użyteczna 😉 Następnego dnia na koniach przyniesiono mi w sumie trzy litry pysznego czerwonego gruzińskiego wina (może to za sprawą wysokości, ale naprawdę bardzo nam smakowało)  i litr czaczy. Dostawa przyjechała na ok. 12, więc niewiele czekając zaczęłyśmy z Asią (moją towarzyszką namiotową, moją „tent mate”) świętowanie. I tak jedna, druga, trzecia osoba i finalnie w naszym dwuosobowym namiocie było nas ośmioro.

To był wyjątkowo rozśpiewany namiot i na całym polu wszyscy wiedzieli, że mam urodziny. Ok. 15/16 imprezę zakończyliśmy, bo w nocy planowaliśmy w końcu zdobyć nasz upragniony szczyt.

Rozpoczęły się przygotowania, rozmowy czy pogoda dopisze, co trzeba spakować i jak, by szybko się w nocy zebrać i wejść na górę, a warunki wcale nie zapowiadały się najlepiej…

Atak szczytowy

Zebranie o 1:00 rano i dyskusja, co robimy. Wiatr, deszcz a grupa naciska. Chcemy iść i spróbować. W końcu decyzją Karola (drugiego lidera) i Jadzi oraz gruzińskich przewodników mamy poczekać do 3:00 i wtedy spróbować. Ma się wszystko wyciszyć.

3:00 wszyscy zniecierpliwieni czekamy. W końcu kilka minut po zbieramy się. Ciemno, z czołówkami idziemy pełni emocji: stresu, adrenaliny, a ja przede wszystkim ciekawości.

Pogoda była dobra, ale grupa duża. Dość często przerwy, postoje, a po tym jak związaliśmy się linami w pewnym momencie, wszystko jeszcze bardziej się wydłuża. W międzyczasie wschód słońca i zimno.

A ja… no cóż… zaczynam nie czuć się zbyt dobrze. Generalnie zaczęłam mieć problemy jelitowe, co wcale nie było komfortowe. W końcu tuż przed wejściem na lodowiec, kiedy Karol pyta się czy ktoś chce wrócić odzywam się, że ja. Nie byłam w najlepszej formie, więc wolałam nie ryzykować. Rezygnuje też Kasia i Karol wraca z nami do Meteo.

Nie wiem kiedy się gorzej czułam, czy kiedy niezbyt dobrze było z moim zdrowiem czy teraz wycofując się… Pół godziny potem Karol zdzwania się przez telefon satelitarny z Jadzią, która dalej szła i mówi, że ze względu na pogorszenie pogody wszyscy zawracają. Z jednej strony było mi ich szkoda, a z drugiej poczułam troszkę ulgę… że nie będę jedyna z Kasią, która nie weszła.

Po nieudanym ataku szczytowym w zespole panuje okropna atmosfera. Pakujemy nasze rzeczy i wracamy do Kazbegii. Żal, złość, poczucie nie zrealizowanego celu czuć mocno. Wieczorem wychodzimy wszyscy na kolację i tam, ktoś zaczyna przebąkiwać, że gdyby tak szybko zdobyć Elbrus i wrócić na Kazbek? Wtedy wydawało się to nierealne, ale życie potrafi zaskakiwać!

Elbrus

Wstajemy rano, pakujemy się do busów i jedziemy do Rosji. Po drodze piękne widoki gór, krowy na mostach i ciąg dalszy historii o górach. W sumie to o niczym innym na takich wyjazdach się nie rozmawia… 😉

Niestety jedziemy o 4 osoby mniej, które z różnych powodów zrezygnowały z dalszego wyjazdu. Na miejscu dowiadujemy się, że wejście odbędzie się szybciej niż było wstępnie planowane.

Dojechaliśmy na miejsce w sobotę, atak szczytowy wstępnie planowany był z poniedziałku na wtorek. Teraz nasi liderzy powiedzieli nam, że wykorzystamy okno pogodowe jakie, było z niedzieli na poniedziałek. Miałam wrażenie, że negatywne emocje, które wisiały w powietrzu, nagle runęły na ziemię i rozpadły się na kawałki. Wszystkim od razu poprawił się humor.

Następnego dnia rano wjechaliśmy kolejką na wysokość 3850m n.p.m. i niedługo potem mieliśmy wejście akilmatyzacyjne do skał Pastuchowa (4800 m) i szybciutko powrót, bo w nocy atak szczytowy.

Wtedy podczas obiadu powiedziano nam, że jest opcja wjazdu ratrakiem w nocy do skał Pastuchowa po to, by uniknąć zimna i zwiększyć szanse na wejście. Ja po nieudanym wejściu na Kazbek miałam postawę minimalizować ryzyko nie wejścia na kolejną górę, więc od razu zgodziłam się.

Grupa podzieliła się na tych, którzy zdecydowali się wchodzić i tych, którzy wjeżdżają ratrakiem. Ta pierwsza wychodziła wcześniej, my mieliśmy ok.2h zapasu na podejściu przez to i mogliśmy ciut dłużej zostać w schronach.

Atak szczytowy

Elbrus to inna góra niż Kazbek. Teraz mogę napisać, że nudna. Po prostu idziesz pod górę na śniegu. Na początku mocno trawersujesz i to ciekawy widok, kiedy patrzysz na inne grupy idące po ciemku z czołówkami. Jest jednak bardzo zimna. Kiedy my na nią wchodziliśmy podobno było -24 stopnie i wiał wiatr ok. 40km/h.

Przerwa. Wygrzewamy się na słoneczku – mam na sobie sześć warstw ubrań

Ja miałam na sobie sześć warstw, które w zależności od tego czy byliśmy na słońcu czy w cieniu gór albo ubierałam, albo zdejmowałam.

Cała akcja szczytowa trwała ok. 6,5h w górę. Były momenty zastanawiałam się co ja właściwie robię. Po co mi to wszystko, to męczenie się, ale to standard. W górach nie ma miejsca na plany przejęcia władzy nad światem. Większość czasu pod górę liczyłam: 1,2,3… albo myślałam: lewa, prawa. Tak było łatwiej i szybciej mijał czas. Wolałam patrzeć na stopy osoby przede mną niż widzieć jak daleko jeszcze na szczyt. Po drodze na śniegu różne rzeczy można zobaczyć, ale o tym wolę nie pisać…

Kiedy chodzę pod górę nie lubię rozmawiać. Wolę się skupić na tym gdzie i jak postawić stopę, obserwować otoczenie.

Szczyt

Chyba już na zawsze zapamiętam słowa Piotrka: „No! W Europie wyżej się już nie da!”. Uczucie wspaniałe, a widoki piękne. Udało się i pogoda nam wyjątkowo mocno dopisała.

Kiedy teraz myślę o tym, to Elbrus nie był dla mnie tak trudną górą. Zejście jednak dało mi popalić. Nie spałam w nocy i byłam już zmęczona. Miałam dość. Na szczęście była też możliwość zjeżdżania na pośladkach, którą wykorzystałam. Od pewnego momentu trasa jest tak fajna, że można usiąść i zjechać – szkoda, że nie mieliśmy pewnie dobrze Wam znanego „jabłuszka”. Troszkę wytarłam spodnie, ale niech mają swoją historię!

Cała trasa w dół to był jeden cel: gorący prysznic w hotelu na dole! Szczęśliwi, super zadowoleni chcieliśmy jak najszybciej zjechać kolejką i wykąpać się. Wyobrażałam sobie te ciepłe strumienie wody na przemarzniętym ciele… Jednak życie znowu nas zaskoczyło. W całej miejscowości była awaria i przez najbliższe trzy dni miało nie być ciepłej wody!

Takie niespodzianki na pożegnanie Rosja nam dała. Asia (mój tent mate) załatwiła czajnik z hotelu, kilka osób gotowało wodę w jetboilach. I tak z prysznica została nam miska, w których się myliśmy.

Wieczorem, wrócił temat Kazbeka…

Podzieliliśmy się na osoby, które chcą spróbować jeszcze raz i te, które wracają do Kazbegii, a potem do Tibilisi, gdzie będą zwiedzać okolicę.

Ja zdecydowałam, że nie odpuszczę i spróbuję. W sumie było nas 9 osób, które postanowiły zrzucić się jeszcze raz na przewodnika i konie, które wniosą nasze rzeczy.

Kazbek po raz drugi

Wróciliśmy! Tym razem wejście pod Meteo „wciągnęliśmy nosem”. Po raz pierwszy doświadczyłam jaką energię i wydolność daje aklimatyzacja!

Jeden dzień na odsapnięcie i kolejnego dnia o 1:00 wyruszamy. Znowu ten sam początek, ta sama morena, te same emocje. Ja „zabezpieczona” stoperanem. Źle zrobiłam, że na fali radości otwarłam maila dzień wcześniej i przeczytałam czego nie powinnam przez co mocno mi się humor zespół, ale na szczęście mogłam liczyć na wsparcie członków wyprawy.

Z Olą na szczycie Kazbeka

Kazbek to bardzo ciekawa góra i ciekawa trasa. Po drodze z Meteo mamy morenę i spadające kamienie, lodowiec ze szczelinami. Jest dużo większa różnorodność, ale też niebezpieczeństwo. Tutaj idziemy związani linami, bo „Kazbek nie lubi singli” jak czytamy na ogłoszeniach w Meteo.

Zdobywamy szczyt nawet nie wiedząc kiedy. Mgła była tak duża, że niestety widoki ze szczytu możemy sobie tylko wygooglować. Mimo to satysfakcja level max! Za drugim razem, ale szczyt zdobyty.

A ja… znalazłam partnerów na kolejne wyjazdy. Bo jak się okazuje mocno się zgraliśmy i mamy apetyt na więcej wspólnych stoków.

KAZBEK I ELBRUS – WSPOMNIENIA Z MOJEJ PIERWSZEJ WYPRAWY GÓRSKIEJ

Nasz wspaniały team

Co wiem, że lubię w takich wyprawach?

Ludzi! Tam nikt nie mówi o pracy, bo każdy jest z innego środowiska. Liczy się tylko wspólny cel – zdobyć szczyt i miło spędzić czas. Wszyscy siebie wspieramy, pomagamy sobie i dzielimy co mamy.

Byłam na pierwszej komercyjnej wyprawie dla mnie i pewnie nie ostatniej. Wygodnie jest myśleć tylko o tym by iść, jeść i spać, prawie jak w dobrze znanej piosence…

Ta wyprawa dosłownie pokazała mi co często się słyszy. To nie szczyt czy też sam cel jest ważny, tylko droga jaka na niego prowadzi. Z wyjazdu chętniej wspominam czas spędzony z innymi niż tylko czubek góry. Na Kazbeku byliśmy bardzo krótko. Wiało, była mgła, chcieliśmy jak najszybciej z niego zejść. Elbrus, było pięknie, słonecznie. Obca cele osiągnięte, ale to, że je zdobyliśmy w tak fajnej atmosferze tylko podnosi zadowolenie. Gdybym miała cały wyjazd kamień w bucie, który mnie uwiera z pewnością wejście na szczyt nie dałoby mi tyle satysfakcji.

Dziękuję za zdjęcia: Oli, Mateuszowi, Robertowi. Wykorzystałam też kilka z profilu na Facebooku „Adventure24”

Komunikacja sukcesem rozwoju innowacji

Komunikacja sukcesem rozwoju innowacji

Innowacje, startupy, branża IT – słowa odmieniane przez wszystkie przypadki. Poszukiwania pierwszego polskiego jednorożca trwają!

Jednak stworzenie dobrze działającej firmy IT, to prawdziwe wyzwanie i nieraz słyszymy statystyki, że  9 na 10 przedsiębiorstw upada. Skupienie na technologii, dopieszczanie kolejnych linijek kody i skuteczność działającego oprogramowania jest podstawą. Niestety to dopiero szczyt góry lodowej, bo potem to rozwiązanie trzeba odpowiednia zakomunikować by je sprzedać…

Zaawansowane algorytmy, sztuczna inteligencja, predykacja – technologia pozwala na coraz większe możliwości automatyzacji naszej pracy, przewidywania zachowań zakupowych, wspierania działów sprzedaży. Wszystko to jest tak wyjątkowo ciekawe, jak i budzące wiele wątpliwości wśród osób, nie rozumiejących ich działania. Co zatem zrobić, aby praca developerów, testerów, grafików pracujących nad danym rozwiązaniem nie poszła na marne? Jak zwiększyć swój sukces na najszybciej rozwijającym się rynku na świecie?

Technologia to przyszłość

Pęd w kierunku technologii informatycznych nie budzi zdziwienia. Coraz większa ilość inwestorów, aniołów biznesu wspierających młodych (choć nie zawsze), żądnych sukcesów rośnie. Rządowe programy dodatkowo mają pomóc, by Polska stała się kolejną Doliną Krzemową, byśmy mieli kolejnego Skype, ba nawet Facebooka. Wszystkiemu towarzyszą kolejne rankingi najbogatszych w kraju i na świecie, gdzie coraz liczniejszą reprezentację stanowią właśnie przedstawiciele środowiska IT.

To co wszystkich bez wyjątków łączy to: poza oczywiście stale rozwijanym produktem jest jego skuteczne przedstawienie i komunikacja. Bez zrozumienia w jaki sposób dana technologia działa, jak może nam ona pomóc w rozwiązaniu naszego problemu naprawdę będzie trudno kogokolwiek przekonać do jego zakupu.

Jeżeli jeszcze nie miałeś okazji przeczytać książki Geoffreya Moora „Przeskoczyć przepaść. Jak trafić z nowoczesnym produktem do każdego klienta” to koniecznie nadrób zaległości. Autor w ciekawy sposób przedstawia fazy rozwoju każdego produktu. Wykorzystuje do tego celu teorię dyfuzji innowacji Everetta Rogersa, która zakłada podział ludzi w oparciu o ich reakcje na nowe technologie. Wśród nich znajdziemy innowatorów, wczesnych użytkowników, wczesną większość, późna większość oraz maruderów.

Moore przekonuje nas, że największym wyzwaniem w rozwoju każdego innowacyjnego produktu jest przechodzenie między poszczególnymi grupami osób. Jednocześnie tylko taki proces gwarantuje sukces na światową skalę. W książce znajdziemy opis w jaki sposób poszczególne dotrzeć do każdej z grup, w jaki sposób komunikować technologię by była zrozumiała.

Komunikacja sukcesem rozwoju innowacji

Jak zacząć?

Swoją przygodę z komunikacją zacznij w pierwszej kolejności od odpowiedzi na pytanie: do kogo kieruję ten produkt? Czyje potrzeby on rozwiązuje i w jakim zakresie? Pytanie niby banalne, ale spotkaj się z dziennikarzem, porozmawiaj o tym czym się zajmujesz i nie zdziwi mnie jeżeli powie: „I co z tego? W czym jesteś tak niewiarygodnie innowacyjny, że powinienem o tym napisać?”

I tutaj mamy kolejne wyzwanie. Jak opowiadać o technologii w sposób zrozumiały. Jak osoba z umysłem ścisłym ma przedstawić humaniście działania web harvestingu czy Fog Computing? Najprostsza odpowiedź – w kontekście. Pomyśl o różnego rodzaju sytuacjach, kiedy Twój produkt jest przydatny. Przygotuj się i zbierz takie przykłady. Postaraj się, aby były one jak najciekawsze i jednocześnie miały szersze zastosowanie (szczególnie jeżeli chcesz dotrzeć do mediów biznesowych lub lifestylowych). To pierwsza rzecz jaką należy zrobić i niestety nieraz najtrudniejsza.

Idealnie jakbyś miał już jakieś case study, przykłady nawet małego wdrożenia, ale pokazującego jak działacie.

 

 

Każdy klient jest Twoją wizytówką

Każdy klient jest Twoją wizytówką

Czy zdajesz sobie z tego sprawę czy nie, to dla kogo i w jaki sposób pracujesz ma ogromne znaczenie. Każdy klient jest Twoją wizytówką!

W zależności od tego jaką rolę odgrywasz w swojej firmie, masz większy lub mniejszy wpływ na wybór i selekcję klientów.

Czasem nie masz wyjścia i musisz pracować dla  danej firmy, bo właśnie tego oczekuje od Ciebie Twój pracodawca. W takiej sytuacji masz tylko jedno wyjście – zebrać w sobie wszystkie pokłady kreatywnej energii i … zacząć działać. Efekty finalne, dalsze rekomendacje klientów czy zaangażowanie w kolejne projekty zależą tylko i wyłącznie od Ciebie.

Cechy, które w pracy cenię najbardziej to skuteczność, wywiązywanie się z ustaleń i efektywne prowadzenie współpracy. To wartości, którymi kieruje się w naszej firmie i stale podkreślam członkom zespołu. Środowisko jest małe, a marketing szeptany sprawia, że słowa rozchodzą się szybciej niż nam się może wydawać. Poniżej przedstawiam Wam jeszcze kilka powodów, dla których warto traktować firmy, z którymi pracujemy jak naszą najlepszą wizytówkę.

  • Najtańsza forma reklamy

W Come Creations Group rekomendacje to praktycznie 99 proc. pozyskiwanych klientów. Dotychczasowi partnerzy biznesowi często są pytani przez innych, kto obsługuje ich w zakresie Public Relations i tak trafiają do nas. Z jednej strony to największa forma docenienia, ale jednocześnie ogromna odpowiedzialność. Skoro zostaliśmy poleceni, to nie ma tutaj miejsca na lenistwo czy spoczywanie na laurach.

Szukasz kolejnych zleceń? Niech Twoje dotychczasowe osiągnięcia mówią za Ciebie.

Postaraj się pokazać je szerzej światu. Poproś o referencje i spraw, żeby inni, z którymi chcesz pracować dowiedzieli się o Twojej działalności.

A może mógłbyś poprosić aktualnych klientów o to, aby kiedy usłyszą, że ktoś potrzebuje pomocy w Twojej specjalności zarekomendowali właśnie Ciebie lub Twoją firmę? Ja zawsze o to proszę i nikt do tej pory się na mnie za to nie obraził. Wręcz przeciwnie.

  • Źródło dumy i satysfakcji

Świadomość, że inni słyszeli o naszej pracy niesamowicie buduje. Wiedza innych o tym, jak bardzo się staramy i dbamy o wysoką jakość efektów codziennych wysiłków, daje dodatkową motywację do działania. Zawsze to miłe, kiedy ktoś na evencie podchodzi i mówi, że miał okazję słyszeć o kliencie X, ale nie wiedział, że to efekt naszej pracy.

  • Wsparcie w rekrutacji

Sukcesy działają jak magnes, przyciągają innych, nie tylko klientów. Często wynikiem naszej pracy są kolejne zgłoszenia osób zainteresowanych pracą w naszym zespole. Prowadząc rekrutację kandydaci często wspominają, że odwiedzali nasze media społecznościowe, znają nasze case study i wiedzą z jakimi klientami współpracujemy. Wprost piszą, że chcą być częścią naszej firmy i rozwijać się razem z nami.

W sytuacji, kiedy na rynku brakuje wykwalifikowanych pracowników, to dla nas prawdziwa nagroda. I oczywiście, kolejna szansa na dalszą ekspansję.

Jakość jest najważniejsza. W świecie, gdzie konkurencja jest duża, tylko profesjonalizm wysokiej klasy może się obronić. Będąc skutecznym nie tylko masz pewność o losy firmy. Masz też możliwość wyboru przedsiębiorstw, z którymi pracujesz i za jaką stawkę.

Czego więcej potrzeba?

A tutaj kilka naszych case study.

Newsletter

Otrzymuj unikatowe treści i case study, w jaki sposób komunikować nowe technologie.

Dziękuję, że dołączyłaś/eś do mojej listy mailingowej